Gwangju 2019: Manifest Hortona
Zdjęcie Mackenziego Hortona stojącego na ceremonii dekoracji w cieniu cieszących się na podium ze swoich medali Suna Yanga i Gabriele Dettiego obiegło dziś największe agencje prasowe na całym świecie. Finał mistrzostw świata na 400 m stylem dowolnym miał w sobie niespotykany ostatnio na światowych pływalniach podtekst. Konflikt Chińczyka z Australijczykiem, który narodził w 2016 roku, rozgorzał na nowo.
Co więcej, można odnieść wrażenie, że rozgorzał ze zdwojoną siłą. By jednak lepiej zrozumieć jego historię, prześledźmy po kolei przebieg najważniejszych wydarzeń, które ostatecznie doprowadziły do dzisiejszego bardzo czytelnego manifestu wicemistrza świata.
Wszystko zaczęło się pod koniec 2014 roku. To wówczas światło dzienne ujrzała informacja o dopingowej wpadce Suna. W jego organizmie wykryto trimetazydynę - zakazany środek (stosowany głównie przez przedstawicieli sportów wytrzymałościowych), pozwalający poprawić parametry metaboliczne i zwiększyć tolerancję wysiłku fizycznego. Sprawa wywołała duże oburzenie w pływackim środowisku z dwóch powodów. Po pierwsze, świat dowiedział się o wszystkim dopiero w listopadzie, już po zakończeniu okresu zawieszenia. Po drugie, dyskwalifikacja została nałożona na okres trzech miesięcy - idealnie, by Sun zdążył wrócić do startów na wrześniowych igrzyskach azjatyckich.
Od tamtej pory większość fanów pływania patrzyła na chińskiego bohatera narodowego z jeszcze większą podejrzliwością. Podobnie jak międzynarodowa czołówka. Nadszedł 2015 rok, w którym doszło do pierwszej konfrontacji Suna z Hortonem. Obaj spotkali się na mistrzostwach świata w Kazaniu. Australijczyk debiutował wtedy na tak wielkiej imprezie i do starć z podopiecznym Denisa Cotterella podchodził raczej z ekscytacją. Sam opowiadał mediom o tym, jak w 2012 roku na obozie w Gold Coast podpatrywał Suna robiącego na treningach "szalone rzeczy". Wszystko zmieniło się rok później.
Przed startem igrzysk w Rio de Janeiro obaj trafili na siebie na basenie rozgrzewkowym. Chińczyk w swoim prowokacyjnym stylu postanowił ochlapać Hortona. Ten zachował spokój, nie zareagował, ale już na pamiętnej konferencji prasowej odniósł się do całej sytuacji, mówiąć: "Ochlapał mnie, żeby się przywitać, ale zignorowałem go, ponieważ nie mam czasu dla dopingowych oszustów". Takie słowa nie mogły umknąć uwadze mediów. Dziennikarze z całego świata rozpisywali się o konflikcie, którego rozstrzygnięcie miało zapaść kilka dni później, w finale 400 m stylem dowolnym. Bezpośredni pojedynek wygrał Horton, wyprzedzając Suna o 13 setnych sekundy.
Na kolejne 12 miesięcy sprawa ucichła, ale w lipcu 2017 roku nadszedł czas mistrzostw świata w Budapeszcie. Australijczyk znów zabrał głos, mówiąc, że na zawodach dojdzie do rywalizacji "pomiędzy czystymi sportowcami oraz tymi, którzy mieli pozytywne wyniki badań antydopingowych". Sun zapewne poczuł się dotknięty i tym razem skutecznie zrewanżował się w wodzie. To on był górą na dystansie 400 metrów. Po wyścigu nie było widać cienia sporu pomiędzy oboma kraulistami. Były brawa i gratulacje dla zwycięzcy, były uśmiechy do wspólnego zdjęcia. Ba! Panowie w koleżeńskim geście zbili nawet piątkę. Wydawałoby się, że rachunki zostały wyrównane...
Jednak w styczniu 2019 roku o Chińczyku znów zrobiło się głośno. "The Sunday Times" opublikował materiał, w którym Sun został oskarżony o wielokrotne złamanie kodeksu antydopingowego w trakcie jednej z rutynowych kontroli, która miała miejsce 4 września poprzedniego roku. To wtedy trzech przedstawicieli firmy zajmującej się przeprowadzaniem testów antydopingowych przy współpracy z WADA udało się do jego mieszkania, by poddać go kontroli. Najpierw nie mogli się dostać do jego domu, a później miało dojść do kolejnych wykroczeń na czele ze zniszczeniem młotkiem fiolki z próbką krwi przez ochroniarz Suna (więcej TUTAJ).
Chińczyk został oczyszczony z zarzutów przez antydopingowy panel FINA, ale po publikacji artykułu całą sprawą zainteresowała się Światowa Agencja Antydopingowa. WADA poddała w wątpliwość decyzję Międzynardowej Federacji Pływackiej i odwołała się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Przesłuchanie Suna ma nastąpić dopiero we wrześniu, więc ten bez problemów startuje w Gwangju, choć równie dobrze za dwa miesiące może otrzymać nawet dożywotnią dyskwalifikację. W pływackim środowisku znów zawrzało, a o całej sprawie wypowiadały się znieszmaczone gwiazdy, jak chociażby Lilly King. Napięta sytuacja sprawiła też, że już w Korei Południowej Denis Cotterell postanowił przesunąć swojego podopiecznego na inny tor, gdy okazało się, że w trakcie treningów Chińczyka i Australijczyka oddziela jedynie lina pomiędzy torami nr 3 i 4.
W ten sposób dotarliśmy do dzisiejszego finału. Kolejność na mecie była dokładnie taka sama jak w Budapeszcie, wygrał Sun, srebro zdobył Horton, trzeci był Gabriele Detti. O sympatycznych gestach tym razem nie było jednak mowy. Horton odbierał medal nawet nie wchodząc na podium. Nie stanął tam też w trakcie hymnu, co Sun odebrał jako znieważenie jego kraju, ani w trakcie pamiątkowych zdjęć. Australijczyk poprosił o podobne zachowanie Dettiego. Włoch odmówił mu jednak, twierdząc, że ciężko pracował na tę chwilę i teraz chce się delektować swoją zdobyczą.
Sun i Horton spotkają się jeszcze ze sobą na dystansie 800 m stylem dowolnym. Czy będzie to ich ostatnia konfrontacja? Czy też po ewentualnej decyzji Trybunału korzystnej dla Chińczyka zobaczymy ich ponownie obok siebie na olimpijskiej pływalni w Tokio? Więcej będziemy wiedzieć już za kilka tygodni.