Katarzyna Baranowska: Aby na pewno mnie z kimś nie pomyliliście?
W ostatnich dniach środowisko pływackie obiegła wiadomość, że Katarzyna Baranowska otrzymała od Międzynarodowej Federacji Pływackiej (FINA) indywidualne zaproszenie do startu na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Już dzisiaj wiadomo, że finalistka 200 m stylem zmiennym z Pekinu po raz kolejny weźmie udział w największej imprezie sportowej świata.
W jakich okolicznościach dowiedziałaś się o tym, że dostałaś zaproszenie od FINA i możesz wystartować na igrzyskach w Rio?
Szczerze mówiąc to pod koniec ubiegłego tygodnia zadzwonił do mnie Pan Krzysztof Usielski. Ok, bardzo trudno mnie czymś zaskoczyć, ale po tej informacji poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. (śmiech) Pierwsza reakcja była: „aby na pewno mnie z kimś nie pomyliliście?”. Potrzebowałam trochę czasu na zastanowienie. Porozmawiałam z moim trenerem oraz dietetykiem. Oboje doszli do wniosku, że nie ma się nad czym zastanawiać i postanowiłam skorzystać z zaproszenia.
Nie udało Ci się wypełnić minimum na Letnich Mistrzostwach Polski. Czułaś wtedy żal, że - jak się wtedy wydawało - nie pojedziesz do Rio?
Absolutnie nie. Ja do pływania podchodzę o wiele spokojniej. Powiedziałam sobie trudno, świat się nie wali, słońce nadal świeci, a mi to nadal sprawia przyjemność. To oczywiście nie oznacza, że nie zależy mi na igrzyskach i są mi obojętne. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że będzie mi dane jeszcze raz wystartować na zawodach, którym towarzyszą tak niewyobrażalne emocje. Po mistrzostwach miałam krótką przerwę i ponownie wróciłam do treningu, aby jak najlepiej przygotować się do zimy. Teraz jestem w ogromnym szoku. Ostatni tydzień to dla mnie zupełna abstrakcja. Prawdę mówiąc nie zdawałam sobie sprawy jak to się stało, że to właśnie ja dostałam zaproszenie od FINA. Cieszę się jednak bardzo, że będę mogła zakończyć sezon ostatnią dwusetką zmiennym właśnie na igrzyskach. (śmiech)
Jak będą wyglądać teraz twoje ostatnie dni przygotowań?
Tak jak wspominałam, po mistrzostwach nie miałam zbyt długiej przerwy. Dzięki Markowi Fischerowi, który prowadzi mnie pod kątem dietetyki i suplementacji, nawiązałam współpracę z Kamilem Koczwarą, który od około półtora miesiąca jest moim guru treningu siłowego. To co robimy, na pewno różni się od treningów, które realizowałam w trakcie sezonu, o wiele większy nacisk stawiamy na pracę wykonywaną na lądzie oraz technikę w wodzie. Jednak w treningu jestem cały czas, więc na obijanie nie ma miejsca. (śmiech)