Tomasz Polewka: Na końcu wszystko weryfikuje woda
Kibice pływania zapamiętali go jako znakomitego specjalistę od dystansu 50m stylem grzbietowym. Jak sam opowiada, w jego treningu doszło do wielu zmian, które mają zaowocować sukcesem na dłuższych dystansach. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z reprezentantem naszego kraju, mistrzem Europy na krótkim basenie Tomaszem Polewką.
Podczas mistrzostw świata w Kanadzie będzie nas reprezentować trzech pływaków. Ty znalazłeś się właśnie w tym gronie. Można powiedzieć, że główny cel na ten początek sezonu został wykonany?
Ciężko stwierdzić. Po Igrzyskach zmieniłem dosłownie wszystko. Przede wszystkim podjąłem współpracę z nowym Trenerem, Wojciechem Sadowskim. Od początku wiedziałem, że Wojtek ma "dryg" do treningu i czułem, że szybko wskoczymy na obroty. Nie narzucaliśmy sobie jednak żadnej presji. Założyliśmy, że sezon zimowy poświęcimy na poznanie siebie oraz gruntowne przygotowanie techniczne i wydolnościowe pod sezon letni. Było tylko jedno "ale". Bardzo chciałem pojechać na mistrzostwa świata z jednego względu. Otóż po Igrzyskach - pół żartem, pół serio - założyłem się z Tatą, że jeśli zdobędę medal na MŚ, to rzuci palenie. Po Tacie jestem uparty i pierwszy etap do wygrania zakładu już za mną. :) Wierzę, że praca jaką wykonaliśmy pozwoli nam walczyć o medal. Jestem zmotywowany jak nigdy wcześniej. W basenie zostawię serducho i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Powiedziałeś, że zmieniłeś praktycznie wszystko w swoim treningu. Co miałeś dokładnie na myśli?
Mówię tu o Trenerze, o bodźcach treningowych, dietetyku, godzinach treningu. Mam mocną grupę treningową, dwóch sparingpartnerów: Darka Puka i Axela Brzostowskiego. Chłopaki z dnia na dzień robią spory progres, co też mnie motywuje do cięższej pracy. Można powiedzieć, że wygląda to teraz zupełnie inaczej niż w minionym czteroleciu. Nadal trenuję w Katowicach. Mam tu świetne warunki do rozwoju. Niezmiennie od trzech lat współpracuję także z fizjoterapeutą Filipem Lysko, dzięki któremu proces regeneracji przebiega bardzo sprawnie. Daliśmy radę stworzyć profesjonalny Team. Jestem z tego bardzo zadowolony.
A co zmieniłeś jeśli chodzi już o sam trening pływacki?
Na pewno pływam więcej, jeśli chodzi o objętość. Skupiamy się na poprawie wydolności. W Poznaniu udało mi się już poprawić rekord życiowy na 200m stylem grzbietowym. Do sezonu letniego chcemy przystąpić już z odpowiednią bazą, żeby na długim basenie pływać dobrze również 100 i 200m, a nie tylko 50. Dużo uwagi poświęcamy również na elementy techniczne, które wcześniej u mnie nie wyglądały najlepiej.
Nie porzucasz jednak swojego wrodzonego sprintu?
Jasne, że nie. Mówiąc szczerzę, to do zawodów w Poznaniu na treningach nie robiłem zbyt wiele pod sprint. Start na 50 popłynąłem z marszu. Jak widać już po prostu tak mam, że jak się uprę to jestem w stanie ten dystans pływać na przyzwoitym poziomie nawet bez stricte szybkościowego treningu. Na MŚ będę pływał również 100m. Mam nadzieję, że kilka akcentów szybkościowych i kosmetyczne zmiany w technice pod sprint przełożą się zarówno na 50, jak i 100 metrów.
Jak sam mówisz od początku tego sezonu wiele zmieniłeś w swoim treningu. Po Rio nie było problemów z motywacją do powrotu właśnie do takiej ciężkiej pracy?
Na pewno nie było łatwo. Jednak nie uznaję porażek, jako powodu do tego, aby się poddać, czy powiedzieć, że to koniec. Jeśli w przyszłości skończę pływać, to nie dlatego, że przestanie mi to dobrze wychodzić, tylko będzie to moja przemyślana decyzja. Te wszystkie komentarze w Internecie, w których pisano, że do Rio pojechaliśmy na wycieczkę itp. na pewno odbiły się na psychice. Byłem trochę tym wszystkim podłamany, ale pojechałem do rodziny, miałem takie wakacje w pigułce. Otrzymałem ogromne wsparcie od bliskich, poza tym zrobiłem kilka ciekawych rzeczy.
Podaj jakiś przykład.
Np. skoczyłem ze spadochronem. Bardzo fajna sprawa. Lubię adrenalinę. Po zakończonej karierze sportowej na pewno będę robił więcej rzeczy z nią związanych. Dzięki temu udało mi się zapomnieć o tej całej niekorzystnej atmosferze. Nawiązując do przygotowań przed igrzyskami, serio, jeśli ktoś przyszedłby do nas na kadrę z kamerą i kręciłby to, jak wszyscy ciężko pracowaliśmy, jak byliśmy zmotywowani, nakręceni, jakie czasy pływaliśmy na treningach to byłby w szoku. Każdy z nas włożył serce i całą energię w to, aby przygotować się jak najlepiej. Każdy leciał do Rio z wielkimi nadziejami. Każdy chciał ustanawiać nowe rekordy życiowe. Nie wyszło. Taki jest sport. W moich oczach wszyscy, z którymi pracowałem na kadrze mają ogromny szacunek. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty.
Z którym trenerem przygotowywałeś się do igrzysk?
Na kadrze pływałem w grupie trenera Szymańskiego. Wspominam ten okres bardzo dobrze. W krótkim czasie potrafił w moich oczach zbudować sobie autorytet. Na każdym treningu zarażał nas dobrą energią. Od początku do końca robiliśmy treningi z uśmiechami na twarzach. Dosłownie. Wiele się od niego nauczyłem. Nie tylko jeśli chodzi o pływanie, ale ogólnie podejście do życia. Wyciągam z każdego dnia więcej niż kiedyś. Cieszę się bardziej z tego co robię. Doceniam bardziej to co mam. Dostrzegam wiele podobieństw między moim obecnym Trenerem a Trenerem Szymańskim. Muszę kiedyś doprowadzić do takiego spotkania. Myślę, że by się dogadali :)
Na koniec chciałem porozmawiać o celach, które sobie zakładasz przed mistrzostwami świata. Zakład z tatą jest bardzo mocny.
Kiedyś Marcin Cieślak powiedział fajną rzecz, że jedziesz na zawody po to, żeby wygrać. Każdy trenuje po to, żeby zwyciężać. Na każde zawody jadę z takim nastawieniem. To czy ktoś ma lepszą życiówkę, czy jest mistrzem świata, Europy, czy olimpijskim nie ma dla mnie na starcie żadnego znaczenia. Ja po prostu chcę wygrać. Nie ma u mnie chłodnej kalkulacji, każdy wynik na zawodach jest dla mnie zaskoczeniem. Wiem ile wkładam czasu i sił w trening. Wiem ilu ludzi pracuje ze mną na wynik. Pracujemy z wiarą w sukces i z taką wiarą za każdym razem wskakuję do wody. Nie stawiam sobie żadnych ograniczeń. Na końcu wszystko weryfikuje woda.