Świat

Historia magistra vitae est

Szymon Gagatek 2021-07-16 14:04

Wciąż czekamy na ostateczną i oficjalną decyzję dotyczącą polskich pływaków, których zabrakło na listach zgłoszeń na igrzyska olimpijskie w Tokio. Wiadomości, które docierają z obozu kadry nie są jednak optymistyczne i wiele wskazuje na to, że FINA nie wyrazi zgody na dopuszczenie kogokolwiek dodatkowego do startu. To oznaczałoby przedwczesny powrót do domu aż 8 zawodników. Czy można było tego uniknąć?

Okazuje się, że historia niczego nas nie nauczyła. Dokładnie pięć lat temu wycofana ze startu w igrzyskach została Diana Sokołowska. W Rio miała popłynąć w sztafecie 4x100 m stylem dowolnym, ale olimpijskie minimum B miała wypełnione nie na 100, a na 200 m stylem dowolnym. Związek chciał ją więc zgłosić do startu indywidualnego na dłużyszym dystansie, by mogła też zaprezentować się drużynowo. FINA ten wniosek odrzuciła, a Diana do Brazylii nie poleciała. Wtedy dla portalu Trojmiasto.pl śp. Jan Wiederek, ówczesny szef szkolenia w Polskim Związku Pływackim, powiedział słowa, które dziś brzmią jak lekcja, z której w odpowiednim momencie nie zostały wyciągnięte wnioski

"Jeszcze na poprzednich igrzyskach w Londynie każda federacja mogła zgłosić jednego zawodnika lub zawodniczkę z minimum B. Na takiej zasadzie w 2012 roku zgłoszony był zresztą Sławomir Kuczko. Diana osiągnęła to minimum, więc na zarządzie podjęliśmy decyzję, że zgłosimy jej kandydaturę. Jednocześnie zgłosiliśmy ją do sztafety. Okazało się jednak, że przepisy uległy zmianie i Diana nie wystartuje indywidualnie, a co za tym idzie, traci także miejsce w sztafecie. Przepisy FINA są jednak sprzeczne w pewnych punktach, a z naszej interpretacji wynikało, iż możemy Dianę zgłosić. FINA ma jednak swoją interpretację, a na igrzyska może zapraszać kogo chce i nikomu nie musi się tłumaczyć".

Teraz mleko się już wylało. Pozostaje czekać na finalne decyzje. Wszystko zapewne wyjaśni się w najbliższych godzinach, choć w Japonii zbliża się już północ. Nadzieja umiera ostatnia.