Tak trudno rozstać się z pływaniem - historia Cheta Jastremskiego (część 4.)
Wybitna kariera Cheta Jastremskiego była już zakończona. Przed nim pojawiły się kolejne wyzwania, tym razem związane z pracą zawodową. Miłość do pływania połączona z medycznym doświadczeniem pozwoliły mu wciąż być blisko swojej ukochanej dyscypliny. Blisko do tego stopnia, że w swoim życiu pojawił się jeszcze na dwóch kolejnych igrzyskach olimpijskich.
CZĘŚĆ 1. -> Człowiek, który zmienił styl klasyczny
CZĘŚĆ 2. -> Najlepszy pływak na świecie
CZĘŚĆ 3. -> Co się odwlecze…
Kolejne spotkanie doktora z "Doktorem"
W 1976 roku cały sportowy świat żył wydarzeniami związanymi z igrzyskami w Montrealu. Do Kanady wybrała się potężna grupa pięćdziesięciu jeden pływaków ze Stanów Zjednoczonych, na czele z Jimem Montgomery’m, pierwszym człowiekiem w historii, który pokonał dystans 100 m stylem dowolnym w czasie poniżej 50 sekund. Dokonał tego właśnie podczas olimpijskich zawodów. W sumie w Montrealu amerykańska ekipa wywalczyła trzydzieści cztery medale (w tym trzynaście złotych), a swój wkład w ten sukces miał także Jastremski.
Przed igrzyskami Chet został bowiem wybrany lekarzem kadry narodowej. Od jakiegoś czasu pracował już wtedy w swojej własnej przychodni w Bloomington. Wyjazd na najważniejszą sportową imprezę czterolecia okazał się dla niego również znakomitą okazją do kolejnego spotkania z Jamesem Counsilmanem, który po raz drugi w swojej karierze został wybrany głównym trenerem pływackiego zespołu mężczyzn.
Po powrocie z Kanady przez kolejne trzy lata leczył pacjentów w swojej przychodni, ale w 1979 roku musiał ją zamknąć. Spokoju nie dawało mu bowiem reumatoidalne zapalenie stawów. Rok później czekał go kolejny wyjazd na igrzyska olimpijskie. W czasie zbojkotowanych przez kraje zachodu zawodów był jednym z nielicznych Amerykanów, którzy pojawili się w Moskiwe. Wszystko za sprawą zaproszenia od Światowej Federacji Pływackiej do pełnienia funkcji członka Komitetu Medycznego. Jego nazwisko widniało już wtedy w Międzynarodowej Pływackiej Galerii Sław, do której został wprowadzony w 1977 roku.
Trener, którego nie dało się nie lubić
Brak pływania w jego codziennym życiu nie dawał mu spokoju i ostatecznie postanowił do niego wrócić, tym razem w roli szkoleniowca, rozpoczynając od prowadzenia zajęć w Bloomington Swim Club. W międzyczasie wykładał też kinezjologię na Indiana University. Z czasem objął posadę trenera w szkole Bloomington North, a w 1987 roku otrzymał wyjątkową propozycję ze swojej uczelni. Przez kolejne cztery lata szkolił kobiecy zespół Hoosiers.
Dał się tam poznać jako wyjątkowo zaangażowany w swoją pracę, wiecznie uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia człowiek. Jedna z jego podopiecznych, Laura Voet, wspominała po jego śmierci o sytuacji z mistrzostw konferencji Big Ten w 1988 roku, kiedy to usłyszała z ust trenera Michigan, Jima Richardsona, słowa zachwytu nad tym, jak piękny jest jej styl klasyczny. Spojrzała wtedy na Cheta, z którym długo pracowała nad poprawieniem swojej techniki i zobaczyła tylko wymowny, doceniający ją uśmiech, który zapamięta pewnie do końca swojego życia...
Sportowa rodzina
W 1991 roku Jastremski ponownie otworzył swoją przychodnię, w której pracował przez dziewiętnaście lat. Później, wraz ze swoją drugą żoną, Connie, zajął się przede wszystkim śledzeniem sportowych postępów wnuków, zwłaszcza czwórki braci: Huntera, Holdena, Lawtona i Logana. Pierwsza trójka całkiem nieźle realizuje lub realizowała się w futbolu amerykańskim na poziomie akademickim, natomiast Logan kontynuował pływackie tradycje dziadka, przez jakiś czas startując nawet w barwach Indiana University.
Chet Jastremski zmarł 2 maja tego roku, w wieku siedemdziesięciu trzech lat. Pod koniec życia walczył z rakiem i cierpiał na chorobę Alzheimera. Siedem lat przed śmiercią, w 2007 roku, został wprowadzony do Polsko-Amerykańskiej Narodowej Galerii Sław Sportu. Znalazł się tam jako pierwszy przedstawiciel pływackiego świata mający korzenie w naszym kraju. W tym momencie razem z nim w rubryce wprowadzonych widnieją również nazwiska innych znakomitych żabkarzy: mistrza olimpijskiego z Londynu z 1948 roku, Joe Verdeura i Kristy Kowal, srebrnej medalistki igrzysk w Sydney w 2000 roku. O takich ludziach na prawdę warto pamiętać!