Tomasz Polewka: Wiedziałem, że jak otworzę usta, rozpłaczę się jak dziecko
Na przestrzeni kilku sezonów zrobił niewiarygodny postęp. Jak sam mówi, wiele daje mu rywalizacja z Radosławem Kawęckim. Dziś zachęcamy Was do zapoznania się z rozmową z człowiekiem, który w Netanji przebojem wdarł się na najwyższy stopień podium mistrzostw Europy na 50 m stylem grzbietowym, zawodnikiem AZS AWF Katowice, Tomaszem Polewką.
Po zakończonych mistrzostwach Europy można postawić teorie, że polskie pływanie grzbiecistami stoi. Co ty na to?
Bardzo mnie to cieszy. Nie ukrywam, że chciałem wywalczyć złoty medal dla naszego kraju. Było to moim cichym celem na te zawody. Zdawałem sobie jednak sprawę, że to spore marzenie. Ale czym byłby sport bez wielkich marzeń? Do tego sukcesy naszych reprezentantów bardzo mnie nakręciły. Być częścią drużyny z tak utalentowanymi zawodnikami, to bardzo budujące. Chciałem dołączyć do Radka i godnie reprezentować polski grzbiet. Oczywiście, z sukcesów Ali i Oli również bardzo się cieszę. Myślę, że to tylko pokazuje, że wszyscy wzajemnie się czegoś od siebie uczymy. Radek wyznaczył pewną drogę do sukcesu, przetarł szlak i teraz to wszystko procentuje. Myślę, że stał się takim motorem napędowym polskiego pływania.
Co czułeś, gdy na Twojej szyi zawisł złoty medal?
Trudno to opisać słowami. W głowie miałem bardzo wiele myśli. Nie ukrywam, że bardzo wzruszam się, kiedy słyszę hymn naszego kraju. Nie muszę być nawet osobiście w to zaangażowany, wystarczy że oglądam jakąś transmisję w telewizji, gdzie sukces odnosi nasz reprezentant i coś się we mnie porusza. Podczas dekoracji bardzo chciałem zaśpiewać „Mazurek Dąbrowskiego”, ale wiedziałem, że gdy tylko otworzę usta, to rozpłaczę się jak dziecko.
Czy przed wyścigiem finałowym myślałeś o magicznej barierze 23 sekund?
Wiedziałem, że jest to do zrobienia. Nie było to jednak jakimś moim założeniem “must be”. Chciałem jak najwięcej przyjemności i doświadczenia wyciągnąć z tego wyścigu. Przed finałem zdawałem sobie sprawę, że mogę poprawić jeszcze kilka elementów i że jeśli wyjdzie mi nawrót i dopłynięcie, to wynik będzie dobry. Wszystko zagrało tak jak powinno i bariera 23 sekund została złamana, przy czym doskonale się bawiłem.
Obecnie w naszym kraju mamy dwóch bardzo dobrych grzbiecistów. Ty specjalizujesz się na odcinkach 50 i 100m, natomiast Radek Kawęcki jest gwiazdą światowego formatu na 200m. Pływacie jednak bardzo podobnie na odcinkach sprinterskich. Nakręca Cię rywalizacja z podopiecznym trenera Słomińskiego?
Zdecydowanie tak. Nie ukrywam, że postać Radka jest dla mnie dużą motywacją. Nie śmiem się do niego porównywać. Jeszcze wiele muszę pracować, żeby mu dorównać. Jednak mieć takiego zawodnika światowej klasy na naszym polskim podwórku to ogromny plus. Ja powoli staram się dołączyć do tych najlepszych. Wcześniej gdzieś tam kręciłem się w okolicach medali seniorskich na zawodach w naszym kraju. Później zacząłem ścigać się z Radkiem i to był dla mnie taki impuls, żeby się rozwijać. Przez cały czas miałem punkt odniesienia do mistrza świata. Na każdym z nagrań widziałem jak płynę obok niego. Dzięki temu mogłem zobaczyć co muszę poprawić, co jest moim najsłabszym elementem, a co jest dobre. Także na pewno korzystam z tego, że mogę z Radkiem rywalizować i jednocześnie darzę go ogromnym szacunkiem.
Sezon zimowy był dla ciebie bardzo udany. Zostałeś mistrzem Europy, ale na pewno głównym celem dla Ciebie są Igrzyska w Rio. Tam konkurencji 50m grzbietem nie będzie. Jak będą wyglądać Twoje przygotowania do sezonu letniego na długiej pływalni?
Często słyszę że 50m nie jest dystansem olimpijskim. Na pewno szkoda, bo mogłoby to być bardzo ciekawe, ale nie będę rozpaczał z tego powodu. Przygotujemy się na setkę. Coraz lepiej pływa mi się ten dystans. Sukcesywnie poprawiam swoją wydolność, bo to jest kluczowa sprawa. Technika jest równie istotna. Wiadomo, że im dystans dłuższy tym trudniej ją utrzymać i nad tym będziemy na pewno pracować. Przez ostatnie miesiące skupiliśmy się właśnie nad błędami, które popełniałem. Praca ta daje coraz to lepsze efekty. Od stycznia będziemy już koncentrować się na docelowym dystansie, jakim jest 100m. Wszystko idzie w dobrą stronę. Wierzę w to, że to co robimy z trenerem Robertem Wilkiem pozwoli nam rywalizować jak równy z równym ze światową czołówką podczas nadchodzących Igrzysk Olimpijskich
Za kilka dni mistrzostwa Polski w Lublinie. Jakie stawiasz sobie cele na te zawody?
Teoretycznie po Igrzyskach Sił Zbrojnych założyliśmy sobie z trenerem, że główną imprezą sezonu zimowego będą mistrzostwa Polski. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli uda mi się wypełnić minimum na mistrzostwa Europy, będąc w treningu, to pojedziemy na nie, jeśli nie - ciśniemy dalej. Minimum udało się wypełnić prawie co do setnej, tak więc na tydzień przed zrobiliśmy lekkie odpuszczenie i niech się dzieje. Na pewno ten start trochę zaburzył nasze początkowe plany, ale wierzę w to, że w Lublinie również będzie dobrze. Celem numer 1 jest wypełnienie minimum na mistrzostwa Europy w Londynie. Dzięki temu będę miał dwie szanse wypełnienia kwalifikacji olimpijskiej. Po tacie jestem bardzo uparty i jak sobie coś założę, to robię wszystko żeby to osiągnąć. Tak więc w Lublinie postaram się pokazać z jak najlepszej strony.