Anna Dowgiert: Pływanie to cały mój świat
Anna Dowgiert ma za sobą jeden z najlepszych sezonów w karierze. Na koncie jej pływackich dokonań pojawił się między innymi występ w finale mistrzostw świata na długim basenie w Kazaniu. Zawodniczka Śląska Wrocław wyśrubowała też znacznie rekord Polski na 50 m stylem motylkowym. Teraz skupia się już na przygotowaniach do walki o występ w Rio. Znalazła jednak chwilę, by odpowiedzieć na kilka naszych pytań.
Po sierpniowych mistrzostwach świata nie miałaś większej przerwy w treningach. Już w październiku wystąpiłaś na VI Igrzyskach Wojskowych w Korei, skąd przywiozłaś dwa medale: złoto na 50m motylkiem i srebro na 100m tym samym stylem. Opowiedz coś więcej o tych zawodach.
Tak naprawdę to ciężko je porównać do jakiś innych zawodów. Oczywiście, organizatorzy starali się stworzyć podobną atmosferę jak na igrzyskach olimpijskich. Mieszkaliśmy wszyscy w jednej wiosce, odbyło się również uroczyste otwarcie, także wszystko wyglądało podobnie. Ciekawą rzeczą było to, że jako zawodnicy na otwarcie wychodziliśmy w mundurach wojskowych, jak na żołnierzy przystało. (śmiech) Jeśli chodzi o same zawody to muszę przyznać szczerze, że myślałam, że poziom będzie o wiele niższy. Jednak, aby osiągnąć swój sukces, musiałam pływać naprawdę szybko. Czas, który uzyskałam na 50m stylem motylkowym jest moim drugim w całej karierze, więc to tylko pokazuje, że musiałam dać z siebie wszystko. Oczywiście zdarzały się problemy organizacyjne. Startowali również zawodnicy, którzy nie byli wyczynowcami i trenowali 3 razy w tygodniu. Dla mnie problemem była również odległość, którą musieliśmy pokonać w drodze na basen, ponieważ było to około 80km. Dziennie spędzałam 5-6 godzin w autokarze, ale i tak zawody w Korei będę wspominać bardzo miło.
Jak to się stało, że Anna Dowgiert trafiła do polskiej armii?
Nie jest tajemnicą, że reprezentuję barwy Wojskowego Klubu Sportowego. Dzięki porozumieniu władz klubu z osobami z armii, została mi złożona propozycja wstąpienia do wojska. Miało to miejsce po wypełnieniu przeze mnie minimum na Igrzyska w Londynie. Wojsko w swoich szeregach ma również sportowców. Ja byłam takim rodzynkiem, który miał przetrzeć szlak dla pływaków. Musiałam przejść szkolenie wojskowe, które trwało 4 miesiące. Podczas jego trwania robiłam praktycznie wszystko. Biegałam z karabinem i granatami po poligonie wojskowym, także było bardzo ciekawie. (śmiech) To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Musiałam szkolenie wojskowe łączyć z treningami, co wiązało się z pobudkami o 4 rano! Nie było to dla mnie łatwe, często musiałam bardzo się starać, aby dostać przepustkę na trening. Po ukończeniu tego szkolenia zostałam wcielona do polskiej armii.
Sezon zimowy powoli wchodzi w decydujący okres. Jakie masz plany, jeśli chodzi o Twoje starty w najbliższym czasie?
Powiem szczerze, że źle się czuje na krótkiej pływalni. O wiele bardziej lubię startować na basenie 50 metrowym i te starty są dla mnie najważniejsze. Zbliżają się mistrzostwa Europy. Jako ósma zawodniczka mistrzostw świata w Kazaniu nie muszę wypełnić minimum podczas Grand Prix w Poznaniu i możliwość startu mam przyznaną automatycznie. Jestem po rozmowach z trenerem klubowym oraz ze szkoleniowcem kadry i doszliśmy do wniosku, że start na mistrzostwach Starego Kontynentu nie jest mi potrzebny. Robienie trzeciego szczytu formy w tak krótkim okresie nie jest dobrym pomysłem...bo już mam swoje lata. (śmiech) Oczywiście nie jest to jeszcze ostateczna decyzja. Słyszałam o planach wystawienia sztafety 4x50m stylem zmiennym. Ja dostosuję się do decyzji osób odpowiedzialnych i zrobię wszystko, co będzie najlepsze dla drużyny. Później wystartuję na zimowych mistrzostwach Polski, ale tak jak wspominałam, dla mnie głównym celem jest jak najlepsze przygotowanie do sezonu letniego i walka o minimum do Rio na 100m stylem motylkowym, 50m stylem dowolnym i oczywiście w sztafecie 4x100m dowolnym.
Życie sportowca, który trenuje wyczynowo i plasuje się w czołówce światowej nie należy do najłatwiejszych. Co dla Ciebie jest najcięższe w życiu pływaka?
Chyba brak życia osobistego oraz najbliższych. Prawda jest taka, że pływanie to cały mój świat i nie mam czasu na nic innego. Brakuje mi tego, aby usiąść sobie w domu w kapciach na kanapie i po prostu słodko poleniuchować. Po treningach zawsze jestem bardzo zmęczona, także o wyjściu na jakąś imprezę ze znajomymi nie ma mowy. Marzy mi się, żeby mieć cały weekend tylko dla siebie. W ostatnim okresie właśnie takich chwil mam najmniej.
Gdy rozmawialiśmy po mistrzostwach w Kazaniu, mówiłaś, że przez całe zawody walczyłaś ze stresem. Czy w codziennym treningu pamiętasz również o pracy nad tym elementem pływackiego rzemiosła?
Rzeczywiście, podczas zawodów w Kazaniu towarzyszyły mi wielkie emocje. Dochodziło nawet do takich sytuacji, że traciłam wiarę we własne możliwości. Patrzyłam na te dziewczyny, które mnie otaczały i myślałam, że jak taka kruszyna, takie chucherko mogę próbować w ogóle z nimi konkurować. To na pewno również odbijało się na moich startach. Wiedziałam, że trenerzy we mnie wierzą, że moi bliscy trzymają za mnie kciuki, ale nie wytrzymywałam tego psychicznie. Wiem, że na pewno w radzeniu sobie ze stresem pomógłby mi psycholog. Na dzień dzisiejszy z żadnym nie współpracuje, a bardzo chętnie przyjmuje pomoc ludzi, którzy wpływają na mój rozwój. Ucieszyłam się z faktu, że na zgrupowaniach kadry możemy korzystać z rad pani dietetyk. Myślę, że obecność psychologa w sztabie kadry również jest wskazana, bo część mentalna w pływaniu jest bardzo ważna.