PŁYWACKI RENTGEN - KASIA BARANOWSKA
Gościem dzisiejszego odcinka PŁYWACKIEGO RENTGENA jest osoba nietuzinkowa. Zawodniczka bardzo doświadczona, finalistka Igrzysk Olimpijskich w Pekinie na 200 m stylem zmiennym, wieloktorna medalistka imprez mistrzowskich każdego formatu, aktualna rekordzistka Polski w stylu zmiennym. W roku 2008 znalazła inną drogę i rzuciła pływanie, rzuciła po to, by 4 lata później powrócić z tęsknoty. Kilka chwil znalazła specjalnie dla Was Katarzyna Baranowska! Zapraszamy do lektury!
Imię nazwisko: Katarzyna Baranowska
Data i miejsce urodzenia: 13.09.1987
Klub macierzysty: MKP Szczecin
Klub obecny: MKP Szczecin
Trener prowadzący: brak
Jarek Błażek: W roku 2012 wróciłaś do uprawiania pływania po blisko czteroletniej przerwie. Skąd taka decyzja?
Kasia Baranowska: Zaczęło się od tego, że najnormalniej w świecie chciałam schudnąć, po zakończeniu pływania niesamowicie, ale to niesamowicie przytyłam. Była więc siłownia, zajęcia ze sztangami, rower, bieganie, jak zrzuciłam część wagi doszłam do wniosku, że spróbuję wejść do wody, zmobilizowanie się do tego zajęło mi dobry tydzień, przez chyba trzy dni szukałam kostiumu ;) jednak kiedy już przepłynęłam pierwsze dwa kilometry sprawiło mi to przyjemność, a ponieważ lubię wyzwania, to będzie kolejne z nich.
J.B.: Wiemy, że od zakończenia kariery w 2008 roku dużo się w Twoim życiu zmieniło. Jak godzisz pracę zawodową z pływaniem? Prowadzisz przecież firmę, to nie łatwe zadanie.
K.B.: Ostatnie cztery lata były jedną wielką zmianą, poznałam wielu niesamowitych ludzi, jednym z nich jest mój narzeczony, który w chwili obecnej bardzo mi pomaga, dzięki czemu mogę też się skupić na treningach. Jednak samo prowadzenie firmy jest jak każdy inny obowiązek na który musisz znaleźć czas, plus jest taki, że robię coś co sprawia mi niesamowitą przyjemność, no i sama ustalam czas pracy :) Poza tym nie ukrywajmy, żyjemy w erze telefonów i internetu co zdecydowanie ułatwia prowadzenie własnych interesów :)
J.B: Jak zatem wygląda Twój „normalny” dzień treningowy? :D
K.B.: Pobudka około 6.15, 7.00-8.45 poranny trening w wodzie, w zależności od dnia po rannym treningu siłownia, powrót do domu około 10.15-30, ulubiony element dnia w postaci potreningowej drzemki, jak już uda się mnie dobudzić, jest czas na domowe obowiązki i pracę, ponownie w zależności od dnia trening po południowy 15.45 z godzinnym lądem, bądź 16.45 wejście do wody do 18.15. W zależności od intensywności i rodzaju treningu po wieczornej wodzie na dobicie występował jeszcze rower, jednak w chwili obecnej po zrzuceniu już praktycznie wszystkich zbędnych kilogramów po wieczornej wodzie był czas na dogorywanie w domu ze zmęczenia :)
J.B.: Może uchylisz rąbka tajemnicy, jak mają wyglądać Twoje plany startowe na rok 2013?
K.B.: Bardzo bym chciała pojechać na Mistrzostwa Świata w Barcelonie, które będą rozgrywane na przełomie lipca i sierpnia, pierwszym głównym startem więc będą Letnie Mistrzostwa Polski w Olsztynie, gdzie będę walczyć o minimum, jeśli wypełnię normę następnie będą Mistrzostwa Świata oraz pod koniec roku Mistrzostwa Europy na krótkim basenie. W międzyczasie od jesieni kilka starów w GP.
J.B.: Trenujesz sama, wiemy, że to nie łatwe, w dodatku kiedy nie ma się jeszcze trenera. Nie jest Ci ciężko? To wymaga ogromnej samodyscypliny.
K.B.: Na chwile obecną jakoś wytrzymuję, jednak nie ukrywajmy, że nie jest to szczyt moich marzeń, w rozpisywaniu treningów pomaga mi kilka osób, więc nie jestem zdana sama na siebie, w treningach lądowych pomaga mi Sebastian Krzepota, abym była w stanie trenować dba o mnie klinika Ortopedika, no i nie zapominajmy o Mateuszu, który wykopuje mnie z łóżka za każdym razem kiedy mam ochotę pospać dłużej zamiast iść na trening :) Team mobilizujący jest :)
J.B.: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda. Mam nadzieje, że nie od standardowego skrzywienia kręgosłupa?
K.B.: Hehe, nie, od brata, który miał problemy zdrowotne i został posłany na basen. Ja, jako dziecko z nadmiarem energii zostałam zauważona przez trenera Troszczyńskiego, pierwsze kilka basenów i złapałam bakcyla do wody i pływania. Od najmłodszych lat uwielbiałam rywalizację, rodzice śmiali się, że żeby wygrać mogłabym wypić wodę z basenu i przebiec żeby było szybciej.
J.B.: Czy potwierdzisz tezę pływacką, że przyjaciele z basenu to przyjaciele na całe życie? Utrzymujesz kontakt z osobami z pływalni poza pływalnią?
K.B.: Mam kilka osób, z którymi utrzymuję kontakt, i są to ludzie, którzy już zakończyli przygodę ze sportem wyczynowym. Znamy się od pierwszych zawodów więc kilkanaście lat.
J.B.: Hobby poza basenem…tylko nie wszystko , bo wiem, że tego jest całe multum.
K.B.: taaak, wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie umiem usiedzieć w jednym miejscu zaś co do pomysłów mam tysiące na minutę. Wybierzmy więc te najważniejsze, dziwnie to zabrzmi, ale moim hobby jest praca, organizacja imprez, planowanie, scenografia, technika sceniczna, jak i drugi odłam czyli odzież. Tworzenie szkiców, sam wyrób, zdobienie. Mimo, że są to moje obowiązki to jednak sprawiają mi niesamowitą przyjemność. Standardowo dobra książka, muzyka czy film i od dłuższego czasu…gotowanie, tak zdecydowanie uwielbiam gotować, jeść mogą inni ;)
J.B.: Co najmilej wspominasz ze swojej dotychczasowej przygody ze sportem?
K.B.: Szczerze? Wszystko, od wypruwania żył na treningu, kłótnie czy omdlenia, po wyjazdy na obozy, wszystkich ludzi, miejsca, w których byłam, starty, głupie pomysły na zabicie czasu na obozach :)
J.B.: Chciałabyś kogoś pozdrowić? Proszę, nie krępuj się :)
K.B.: Zła propozycja:) Na początku wszystkim tym, dzięki, którym w ogóle mogłam podjąć próbę powrotu czyli firmę Arena, Osir Ursus, sportconnect i Sebastiana Krzepotę, firmę Relax Życia, klinikę Ortopedika. Ludzi, którzy codziennie kopią mnie w tyłek i strofują, żebym szła na trening, jak i tych, którzy uważają, że i tak nic ze mnie nie będzie, zawsze lubiłam robić wszystko na przekór wszystkim ;)