Wielka rocznica
Dziś mija dokładnie sześćdziesiąt lat od jednego z najważniejszych wydarzeń w historii polskiego pływania. Dokładnie 18 października 1953 roku Marek Petrusewicz został pierwszym zawodnikiem z naszego kraju, który ustanowił rekord świata. Dokonał tego we Wrocławiu, na dystansie 100 m stylem klasycznym.
To nie były oficjalne zawody. Urodzony 22 stycznia 1934 roku w Wilnie zawodnik walczył tylko z własnymi słabościami i czasem, potrzebował przepłynąć sto metrów w czasie poniżej 1:11.2. Udało się, pomiar czasu wskazał 1:10.9, ale sam Petrusewicz przyznał później, że choć marzył o tej chwili całe życie, to kiedy już to się stało tak naprawdę nie poczuł większej różnicy. Dla Polaków w tamtym okresie każdy taki sukces był jednak szczególny. Petrusewicz pozbawił przecież rekordu świata zawodnika Związku Radzieckiego, Władimira Minaszkina.
Wynik ten przetrwał na szczycie najlepszych rezultatów w historii dokładnie 129 dni. Później wrócił do Minaszkina, ale nie na długo. Dwudziestego trzeciego dnia maja 1954 roku Petrusewicz popisał się kolejnym świetnym rezultatem i jako pierwszy człowiek w historii złamał na dystansie 100 m w stylu klasycznym granicę minuty i dziesięciu sekund (1:09.8)! Co ciekawe, już wcześniej dokonał tej sztuki podczas Mistrzostw Polski (uzyskał czas 1:09.0), ale wynik ten nie został zgłoszony do Światowej Federacji Pływackiej (choć figurował w tabelach jako najlepszy rezultat w historii naszego kraju). Jako rekordzista świata pojechał do Turynu na Mistrzostwa Europy i zdobył tam srebro w rozgrywanej po raz pierwszy w historii czempionatu Starego Kontynentu konkurencji 200 m stylem klasycznym (2:42.5), przegrywając tylko z Klausem Bodingerem z NRD (2:40.9). Stał się tym samym pierwszym polskim medalistą tej imprezy. W 1952 roku wziął również udział w Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach.
Rekord świata Petrusewicz stracił 1 października 1955 roku na rzecz Masaru Furukawy z Japonii. Już nigdy nie udało mu się go odzyskać. Pojawiły się problemy z nauką i "życzliwymi" ludźmi, których dookoła zaczynało się kręcić coraz więcej. Ze sportowego życia wykluczyła go afera, która miała miejsce w Rostocku. Niesłusznie oskarżono go o przemyt i gwałt na córce burmistrza, co skończyło się dyskwalifikacją. Wkrótce potem wykryto u niego chorobę Buergera, której następstwem była amputacja prawej nogi.
Petrusewicz wrócił jednak do pływania wśród niepełnosprawnych. W latach osiemdziesiątych był też bardzo aktywnym działaczem Solidarności, podczas stanu wojennego trafił jednak do więzienia i najprawdopodobniej to właśnie pobyt w fatalnych warunkach przez dwa tygodnie doprowadził do amputacji drugiej nogi. W 1986 roku doznał wylewu prawostronnego i już nigdy nie odzyskał sprawności. Zmarł 3 października 1992 roku.
Petrusewicz to człowiek, którego niesamowita historia zasługiwała co najmniej na film. Ekranizacja powstała już w 1977 roku, a zadania wyreżyserowania jej podjął się Filip Bajon. O pierwszym polskim rekordziście świata w pływaniu powstał też znakomity reportaż, za który jego autorka - Krystyna Melion - otrzymała w 1974 roku nagrodę na festiwalu Premios Ondas w Barcelonie. Możecie go wysłuchać TUTAJ.