MŚ: Japońska zamiana ról
Pod koniec 2012 roku w pływackim świecie pojawiła się nowa, gorąca postać: Akihiro Yamaguchi. Osiemnastoletni żabkarz niespodziewanie pobił rekord świata na dystansie 200 m stylem klasycznym i z miejsca stał się faworytem rywalizacji na Mistrzostwach Świata w Barcelonie. Miał się stać następcą Kosuke Kitajimy. Początek tego sezonu nie należał jednak dla niego do zbyt udanych. Z pomocą Japończykom nioczekiwanie nadszedł zatem Kitajima.
Miał popłynąć tylko w sztafecie 4x100 m stylem zmiennym. Przy założeniu, że Yamaguchi byłby w dobrej formie, zapewne wystąpiłby tylko w kwalifikacjach tej konkurencji. W piątkowy wieczór okazało się, że został zgłoszony w dwóch indywidualnych konkurencjach: 50 i 100 m stylem klasycznym. Zapanowała powszechna konsternacja. Podejrzewano nawet, że jest to przejaw zwykłego uhonorowania Japończyka przez krajową federację. Typowe miejsce "za zasługi". Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Kitajima wrócił by ratować japońską żabkę.
Dziś w kwalifikacjach 100 m stylem klasycznym był jednym z pięciu zawodników, którym udało się złamać granice jednej minuty. Zajął trzecie miejsce, ex aequo z Fabio Scozzolim. Japończyk i Włoch uzyskali czas 59.88 s. Najszybszy był faworyt i lider światowych list, Christian Sprenger z Australii (59.53 s). Kitajima szybko zaczął być stawiany w gronie kandydatów do medalu. A co z Yamaguchim? Choć wciąż pozostaje jednym z tych, którzy mają walczyć o podium na dwukrotnie dłuższym dystansie, to tak naprawdę został zupełnie przysłonięty przez swojego starszego kolegę z reprezentacji. Jego forma gdzieś uleciała. W dzisiejszych kwalifikacjach zajął dopiero dwudzieste miejsce (1:00.69) i nie pomyślał nawet o wejściu do półfinałów. Już pierwszego dnia doszło zatem do nieoczekiwanej zamiany ról...