Monika Czerniak: Czasami trzeba upaść, aby móc się podnieść
W wieku juniorskim dała się poznać jako utalentowana żabkarka. Obecnie jest czołową kraulistką w naszym kraju. Razem z Wiolettą Orczykowską, Dianą Sokołowską i Paulą Żukowską na grudniowych zimowych mistrzostwach Polski wypełniły minimum sztafetowe na mistrzostwa Europy w Londynie. Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem, którego udzieliła nam zawodniczka Kormorana Olsztyn Monika Czerniak.
Z żalem żegnałaś rok 2015?
Sama nie wiem. (śmiech) Końcówka roku była dla mnie bardzo udana. Zakwalifikowałam się na mistrzostwa Europy seniorów i jest to na pewno mój ogromny sukces. Brakuję mi jednak trochę tego, że nie udało mi się wypełnić minimum indywidualnie. Zabrakło bardzo niewiele, ale taki już po prostu jest sport. Gdybym wróciła myślami do letnich mistrzostw Polski, to tam również kwalifikacja na mistrzostwa świata do Kazania była na wyciągnięcie ręki. Niestety, mimo że byłam świetnie przygotowana i czułam się bardzo dobrze, nie udało mi się wypełnić minimum. Tak sobie myślę, że im bardziej chcę i myślę o tym, co mam zrobić, to za bardzo - mówiąc potocznie - się spinam. W rezultacie efekt końcowy nie jest taki, jaki bym sobie wymarzyła. Po mistrzostwach w Szczecinie miałam chwile załamania. Jednak dzięki moim bliskim zmobilizowałam się do ciężkiej pracy i dała ona efekty na grudniowych mistrzostwach w Lublinie. W pływaniu już tak po prostu jest, że czasami trzeba upaść, aby móc się podnieść.
Dzięki temu, że zajęłaś drugie miejsce na dystansie 200m stylem dowolnym podczas zimowych mistrzostw Polski będziesz reprezentowała nasz kraj na mistrzostwach Europy w Londynie. Jakie to uczucie w wieku 23 lat osiągnąć taki sukces?
Myślę, że takie dokonania docenia się najmocniej właśnie w wieku seniorskim. Gdy jest się juniorem, to rekordy życiowe poprawia się praktycznie ze startu na start. By tego dokonać w wieku 20-kilku lat trzeba włożyć ogrom pracy. Reprezentowanie kraju na takiej dużej imprezie to wielki zaszczyt i jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się dokonać tej sztuki.
Wróćmy na chwile do początku. Opowiedz kibicom pływania jak rozpoczęła się Twoja przygoda z basenem?
Urodziłam się w Dębicy i to właśnie tam stawiałam swoje pierwsze pływackie kroki. Na basen zaprowadzili mnie moi rodzice i tak to wszystko się zaczęło. W swoim rodzinnym mieście trenowałam aż do zakończenia gimnazjum. Później zdecydowałam się przenieść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Moja przygoda w krakowskim SMS-ie trwała rok. Później zdecydowałam się na raciborski SMS gdzie mogłam podszkolić swój styl klasyczny, którym wtedy pływałam. Po ukończeniu Liceum przeniosłam sie do Olsztyna, rodzinnego miasta mojego chłopaka Krzysztofa Pielowskiego, gdzie obecnie razem mieszkamy i trenujemy.
Jako juniorka specjalizowałaś się w stylach klasycznym i zmiennym. Teraz sukcesy odnosisz pływając kraulem. Co miało wpływ na taką zmianę?
Muszę się pochwalić, że swój pierwszy medal wywalczyłam na 200m stylem grzbietowym. (śmiech) Także już przerobiłam praktycznie wszystkie style. Mówiąc poważnie - wpływ na to, że zaczęłam pływać kraulem miały moje problemy zdrowotne. Styl klasyczny obciąża bardzo stawy kolanowe. Podczas wizyty u lekarza usłyszałam, że albo zmieniam styl, albo czeka mnie operacja. To był dla mnie bardzo ciężki moment. Nie chciałam trafić na stół. Dzwoniłam do rodziców i mówiłam, że będę musiała zakończyć pływanie właśnie przez moje kolana. Okazało się jednak że mój kraul nie jest na jakimś tragicznym poziomie i rozpoczęłam treningi pod ten styl. Patrząc z perspektywy czasu, ta zmiana wyszła mi na dobre. Odnoszę o wiele większe sukcesy, także widocznie tak to wszystko miało się potoczyć.
Starty na pływalni łączysz również z występami na wodach otwartych. Jak trafiłaś do tej dyscypliny?
Podczas któryś wakacji razem z Krzyśkiem, można powiedzieć z nudów, wystartowaliśmy w jednym z lokalnych maratonów. W naszych okolicach odbywa się wiele takich imprez. Złapałam tego bakcyla i jest to na pewno kolejna fajna przygoda.
Przez pewien okres swojej kariery trenowałaś we Francji pod okiem Philippe’a Lucasa. Jak wspominasz ten czas?
To były wspaniałe 2 lata. Poznałam wielu znakomitych ludzi, nową kulturę, język. Trenowaliśmy przez cały rok na otwartym basenie. Tego chyba brakuję mi najbardziej. Podobało mi się podejście wszystkich zawodników. Każdy dawał z siebie bardzo wiele. Lubię wracać wspomnieniami do tego okresu. Niestety sprawy we Francji się pokomplikowały i z powodów finansowych musieliśmy razem z Krzyśkiem wrócić do Polski. Na szczęście mieliśmy gdzie i trenerzy klubu Kormoran Olsztyn, Tomasz Grabysa oraz Agnieszka Kozłowska, dołączyli nas do swojej grupy i jestem im za to bardzo wdzięczna.
Jakim trenerem jest Lucas?
Bardzo wymagającym. Gdy jechałam do Francji słyszałam opinie, że to bardzo ostry szkoleniowiec, u którego nie ma czasu na dyskutowanie, tylko na ciężką pracę. Wszystko to się potwierdziło. Jest bardzo zaangażowany w cały trening. Chodzi od końca do końca basenu. Poprawia na bieżąco, także nie ma szans na jakieś próby oszustwa. (śmiech) Między zawodnikami mówiliśmy, że on nawet jak stoi tyłem do nas to i tak wszystko widzi. Jednak prywatnie to bardzo sympatyczny facet, który wielką wagę przywiązuję do swojego wyglądu. (śmiech) Bardzo cenie sobie czas, w którym mogłam z nim współpracować.
Obecnie jesteś na zgrupowaniu kadry w Zakopanem. Jak później będą wyglądać Twoje przygotowania do mistrzostw Europy?
Dużo czasu będę spędzać na obozach kadry. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ tu mam możliwość ścigania się z najlepszymi zawodniczkami w kraju, jak choćby z Alicją Tchórz. Potrzebuję takiego pływania na wyższej intensywności. W Olsztynie jednak te treningi są nastawione na pływanie długich dystansów, także takie okazję do treningów z najlepszymi chcę jak najlepiej wykorzystać.
Gdzieś w głowie przewijają się myśli o Igrzyskach w Rio?
Myślę, że marzeniem każdego sportowca jest wyjazd na igrzyska. Podobnie jest u mnie. Wiem, że mam wielką szansę tego dokonać. Jestem bardzo uparta i będę ciężko pracować, aby moje marzenie się spełniło. Z tej okazji chciałabym podziękować z całego serca firmie BCT Gdynia oraz Panu Jerzemu Biel za wsparcie, które otrzymuje. Dziękuje również moim Rodzicom, chłopakowi, rodzeństwu oraz osobom, które przez ten cały czas mobilizują Mnie do ciężkiej pracy i trzymają za mnie kciuki. Pamiętajcie marzenia się spełniają prędzej czy później! :)