Człowiek, który zmienił styl klasyczny - Historia Cheta Jastremskiego (część 1.)
W czasie pierwszych dni listopada, jak co roku, wspominamy tych, którzy od nas odeszli. Chcemy by pamięć o ludziach, których już z nami nie ma, trwała wiecznie. W ostatnich miesiącach pływacka rodzina również stracił kilka wielkich osobistości. Jedną z nich był Chet Jastremski, Amerykanin o polskich korzeniach, który zrewolucjonizował styl klasyczny. Oto pierwsza część jego niesamowitej historii.
Dwa najbliższe dni to idealny moment by przedstawić sylwetkę jednego z najlepszych pływaków świata w latach sześćdziesiątych, medalisty olimpijskiego, wielokrotnego rekordzisty globu i wreszcie człowieka, którego nazwisko widnieje od kilku lat wśród tych, którzy zostali włączeni do Polsko-Amerykańskiej Narodowej Galerii Sław Sportu, zrzeszającej wybitnych sportowców zza oceanu, mających korzenie w naszym kraju. Tutaj o Jastremskim słyszeli jednak tylko nieliczni…
Maślany baranek i kiełbasa
Cała historia zaczyna się w Toledo w stanie Ohio. To właśnie tam osiedlili się na stałe rodzice Cheta: Chester Jastremski Senior i Gertrude Kierzenkowski - oboje, jak nietrudno się domyślić, polskiego pochodzenia. On został majstrem w miejscowej firmie produkującej świece zapłonowe, ona znalazła zatrudnienie jako nauczycielka. Dokładnie 12 stycznia 1941 roku na świat przyszedł mały Chester Andrew Jastremski.
Przyszły mistrz dorastał w domu, w którym nie zapominano o polskich tradycjach. Dużą rolę w tym przypadku odegrał jego ojciec, wychowany na Warsaw Street w Toledo w duchu katolickiej wiary i patriotyzmu. Po latach Chet najczulej wspominał zwyczaje związane ze Śniadaniem Wielkanocnym i jedzeniem przy tej okazji maślanego baranka. U Jastremskich nie mogło też zabraknąć uwielbianej przez chłopca swojskiej kiełbasy.
Każdy powód jest dobry, by zacząć pływać
Być może zastanawiacie się zatem jak to się stało, że mały Chet trafił na pływackie zajęcia. Wszystko zaczęło się od panicznego strachu przed wodą, który dręczył jego matkę. Gertrude nie chciała, by to samo w przyszłości przeżywali jej synowie. Stąd też, kiedy Chester skończył osiem lat, został przez nią zapisany do chrześcijańskiej szkoły w Toledo na naukę pływania. Z czasem dołączył do niego Duane, jego młodszy brat. Chet szybko zrobił wrażenie na klubowym trenerze swoją szybkością i już kilka miesięcy później zaczął startować w międzyszkolnych rozgrywkach. Rodzice wiele z zarobionych przez siebie pieniędzy wydawali, by podróżować razem z synem. Na początku jego przygody z pływaniem jeździli za nim w różne miejsca, chociażby do oddalonego o dwie i pół godziny South Bend (swoją drogą, dziś w tej samej miejscowości wystartuje Filip Bujoczek).
Szkoleniowiec Jastremskiego, Tom Edwards, bardzo chciał dać swoim podopiecznym możliwość wyrównanej rywalizacji z innymi zawodnikami. Stąd też Chet w wieku zaledwie trzynastu lat startował już w starciach z… uniwersyteckimi drużynami! Co ciekawe, wiele z wyścigów padało wtedy łupem właśnie młodych pływaków z Toledo.
Chet the Jet
Jastremski po raz pierwszy zdał sobie sprawę ze swojego olbrzymiego talentu tak naprawdę w 1956 roku, kiedy w atmosferze skandalu został pozbawiony miejsca w kadrze na igrzyska w Melbourne (więcej o jego olimpijskich perypetiach przeczytacie w kolejnej części historii). Od tej pory zwrócił na siebie uwagę całych pływackich Stanów Zjednoczonych. W 1959 roku musiał podjąć decyzję odnośnie uczelni, na której chce spędzić kolejne cztery lata swojego życia. Zdecydował się studiować w Indiana University, pod okiem legendarnego trenera, Jamesa Counsilmana. Szkoleniowiec, którego każdy nazywał „Doktorem”, dopiero rozpoczynał swoją pracę na uniwersytecie, ale od razu zaimponował Jastremskiemu. Osobiście namawiał go do przejścia do Bloomington, a nawet zaprowadził na spotkanie z samym dyrektorem uczelni. Dla młodego człowieka, który poważnie myślał o karierze medycznej, było to niezwykle ważne doświadczenie.
Chet szybko zyskał przydomek „Chet the Jet” – dźwięczny, wpadający w ucho, który towarzyszył mu później już do końca życia. Mniej więcej w tym samym okresie inny „Odrzutowiec” pojawił się również w NBA. Chester Walker, grający w Philadelphia 76ers był przez kolegów i swoich fanów nazywany dokładnie tak samo. Panowie nie wchodzili sobie jednak w drogę i nikomu taka zbieżność nie przeszkadzała.
Na uniwersytet Jastremski trafił jako specjalista od stylu motylkowego, ale Councilman, niegdyś znakomity żabkarz, szybko uczynił z niego najlepszego zawodnika w stylu klasycznym na świecie. To właśnie Chet wprowadził do pływania whip kick - styl kopnięcia, używany do dziś. Tak prezentował go szerszej publiczności w czasie programu Sunday Sports Spectacular na kanale CBS w 1961 roku:
W części 2. historii Cheta Jastremskiego przeczytacie między innymi:
*O dwóch miesiącach, które wstrząsnęły stylem klasycznym
*O jednym z największych pechowców w historii pływania
*O zatyczkach na nos, które każdy chciał mieć