Londyn 2016: "Siódemka" liczbą dnia
"Siódemka" okazała się liczbą dnia dla polskiej reprezentacji podczas pierwszej sesji finałowej mistrzostw Europy. Niemal każdy start naszego pływaka miał z tą magiczną liczbą jakiś związek. Bilans popołudnia to jednak przede wszystkim siódme miejsce Filipa Zaborowskiego na 400 m stylem dowolnym oraz dwie kwalifikacje do wyścigów finałowych w wykonaniu naszych pań.
Partnerem relacji z mistrzostw Europy w Londynie jest Małopolski Okręgowy Związek Pływacki.
Siódme miejsce Filipa Zaborowskiego
Pierwszą konkurencją, w której rozdano dziś medale, był wyścig mężczyzn na 400 m stylem dowolnym. W finale zaprezentował się między innymi Filip Zaborowski. Zawodnik MKP Szczecin nie popłynął już tak szybko, jak w porannych eliminacjach, ale wynik 3:49.30 i tak dał mu siódmą lokatę. Zwyciężył Gabriele Detti z Włoch, który popisał się nowym rekordem mistrzostw. Pokonanie ośmiu długości basenu zajęło mu jedynie 3:44.01. Drugie miejsce na finiszu zajął Henrik Christiansen z Norwegii (3:46.49), a trzecie Peter Bernek z Węgier (3:46.81). Zawiódł zwycięzca eliminacji, broniący tytułu Velimir Stjepanovic. Serb uplasował się dopiero na szóstej pozycji (3:47.48).
- Jeszcze nie widziałem rozkładu tempa, ale płynęło mi się ciężej niż rano. Nie oszczędzałem się w eliminacjach - to nie są mistrzostwa Polski, gdzie można sobie w miarę luźno i kontrolowanie płynąć wyścig - wydaje mi się jednak, że mógłbym popłynąć troszeczkę szybciej. Czas 3:48.40 to nie jest wynik moich marzeń, chociaż cieszę się, że dał mi on miejsce w finale i jest lepszy od minimum na Igrzyska Olimpijskie. Myślę, że to nie było moje ostatnie słowo, mam tu jeszcze kilka startów na dłuższych dystansach. Może rzeczywiście dysponuję w tym momencie lepszą wytrzymałością niż szybkością. Zobaczymy, to się dopiero okaże - skomentował swój dzisiejszy występ Zaborowski.
W drugim dzisiejszym indywidualnym finale, na dystansie 400 m stylem zmiennym kobiet, zwyciężyła Katinka Hosszu. Podopieczna Shane'a Tusupa popłynęła o siedem setnych sekundy szybciej niż w eliminacjach (4:30.90), wyprzedzając wyraźnie Hannę Miley z Wielkiej Brytanii (4:35.27) oraz swoją rodaczkę, Zsuzsannę Jakabos (4:38.39). Do rekordu Europy, który Żelazna Dama ustanowiła w marcu tego roku, zabrakło jej dokładnie 1.01 s. Co więcej, nie patrząc na zmęczenie, Hosszu już chwilę później wywalczyła kwalifikację do finału 200 m stylem grzbietowym z trzecim czasem (2:09.98).
Finał dla Tchórz, siódmy wynik w dzisiejszej sesji popołudniowej
W walce o medale wśród grzbiecistek znalazła się również Alicja Tchórz. Polka cztery długości basenu pokonała w 2:11.63 i została sklasyfikowana na siódmej lokacie. Jutro dostanie zatem kolejną szansę na zdobycie kwalifikacji olimpijskiej. By tak się stało, będzie musiała uzyskać czas 2:10.60.
Skład finału:
Daryna Zevina (Ukraina), Matea Samardzic (Chorwacja), Katinka Hosszu, Kata Burian (obie Węgry), Eyglo Gustafsdottir (Islandia), Simona Baumrtova (Czechy), Alicja Tchórz (Polska), Zeren Zulal (Turcja)
- To taki finał pocieszenia. Miałam wrażenie, że płynę szybciej. Dziewczyny niewiele mi uciekły, więc pomyślałam "dobra, cisnę" i trochę się zawiodłam patrząc na tablicę. Teraz postaram się zregenerować jak najlepiej i urwać tę sekundę i trzy setne. Nie mam nic do stracenia - mówiła po wyjściu z wody Tchórz. Reprezentantka Juvenii Wrocław będzie jeszcze w Londynie walczyć o jak najlepszy wynik na o połowę krótszym dystansie, jednak zapewnić sobie na nim kwalifikację na Igrzyska wcale nie będzie łatwo. - Minimum na 100 m stylem grzbietowym jest chyba jednym z najtrudniejszych do wypełnienia. Myślę, że wynik 1:00.25 może tu nawet dać medal - stwierdziła.
Anna Dowgiert siódma w półfinałach 50 m stylem motylkowym
Także z siódmym wynikiem do finału sprintu delfinem weszła Anna Dowgiert. Zawodniczka Śląska Wrocław popłynęła po południu znacznie szybciej niż w porannych eliminacjach (26.10 s) i po czterech latach ponownie znalazła się w stawce najlepszych zawodniczek w tej konkurencji na Starym Kontynencie. We wtorek będzie miała okazję stanąć do walki w gronie wyśmienitych zawodniczek. W jednym wyścigu wystartują panie, które na wielkich międzynarodowych imprezach na długim basenie zdobyły w trakcie swoich karier łącznie 7 krążków igrzysk olimpijskich, 36-krotnie stawały na podium mistrzostw świata oraz 56-krotnie były nagradzane medalami na czempionacie Starego Kontynentu!
Skład finału:
Francesca Halsall (Wielka Brytania), Sarah Sjoestroem (Szwecja), Ranomi Kromowidjojo (Holandia), Jeanette Ottesen (Dania), Therese Alshammar (Szwecja), Maaike de Waard (Holandia), Anna Dowgiert (Polska), Melanie Henique (Francja)
- Jest coraz lepiej, ale nie ma co porównywać tego wyniku do pływania z eliminacji. Prawda jest taka, że rano nie potrafiłam się skupić. Może to głupio zabrzmi, ale czułam się pewnie, że wejdę do półfinału, bo szeroka stawka nie była aż tak mocna. Po południu było trochę błędów, które mam nadzieję poprawić w finale. To mój drugi wynik w życiu, więc jest całkiem nieźle. Przyjechałam tu po to, żeby przezwyciężać swoje słabości i "rozwalać system" - mówiła Dowgiert po wejściu do finału sprintu delfinem. - Jutro będę się chyba jednak skupiać na "setce" kraulem. Start na 50 m stylem motylkowym niestety nie daje mi nic prócz satysfakcji, więc pewnie zejdzie na dalszy plan. Sto metrów stylem dowolnym jest ważne, bo oczywiście myślę o sztafecie, o tym, żeby się zbliżać do rekordu Polski i żeby Kasia Wilk w końcu miała się z kim ścigać, jednak to 50 m kraulem jest moim "konikiem". W tym roku udało mi się już popłynąć poniżej minimum w tej konkurencji i mam nadzieję, że w końcu ta magiczna "5", w końcu zamieni się na "4" - dodała, zaznaczając, że liczy na złamanie bariery dwudziestu pięciu sekund.
Siedem setnych sekundy od szczęścia
Polaków zabraknie niestety w finale 100 m stylem grzbietowym. Zarówno Tomasz Polewka, jak i Radosław Kawęcki, znaleźli się po południu poza pierwszą ósemką. Tym razem w wewnątrzpolskiej rywalizacji lepszy okazał się reprezentant AZS AWF Katowice, ale po wyjściu z wody na jego twarzy nie było widać nawet cienia zadowolenia z tego faktu. Trudno się temu dziwić, Polewka otarł się przecież o wejście do finału, tracąc tylko cztery setne sekundy do pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych Shane'a Ryana, który nie tak dawno temu otrzymał zgodę na reprezentowanie na arenie międzynarodowej Irlandii. Jakby tego było mało, nasz zawodnik był bardzo blisko wypełnienia minimum olimpijskiego. Do rezultatu wyznaczonego przez Polski Związek Pływacki zabrakło mu tylko siedmiu setnych sekundy. Z kolei Kawęcki był jedenasty (54.64 s). Dogrywka już w przyszłym tygodniu - na mistrzostwach Polski w Szczecinie.
Skład finału:
Apostolos Christou (Grecja), Grigorij Tarasewicz (Rosja), Simone Sabbioni (Włochy), Camille Lacourt (Francja), Robert Glinta (Rumunia), Yakov Toumarkin (Izrael), Gabor Balog (Węgry), Shane Ryan (Irlandia)
Krupecki pnie się w górę
W swoim debiucie na mistrzostwach Europy seniorów Oskar Krupecki od razu znalazł się w półfinałach 50 m stylem motylkowym. Na tym etapie zmagań rywale okazali się zbyt szybcy dla naszego pływaka, który ostatecznie został sklasyfikowany na szesnastej lokacie z czasem 24.14 s - lepszym od wyniu z sesji porannej o pięć setnych sekundy. Formą zaimponował natomiast Andriy Govorov. Ukrainiec złamał barierę dwudziestu trzech sekund i ustanowił nowy najlepszy czas w historii pływania w strojach tekstylnych w tej konkurencji! Od dziś wynosi on 22.73 s.
Skład finału:
Andriy Govorov (Ukraina), Benjamin Proud (Wielka Brytania), Piero Codia (Włochy), Laszlo Cseh (Węgry), Joeri Verlinden (Holandia), Frederick Bousquet (Francja), Meiron Cheruti (Izrael), Yauhen Tsurkin (Białoruś)
- Czasy z eliminacji i półfinałów były podobne, ale rano nie trafiłem na ścianę. Miałem nadzieję, że to był duży zapas i że może być dużo lepiej. Nie wiem co się teraz stało, dobrze mi się płynęło. A czas? Niezadowalający mnie - komentował na gorąco swój występ Krupecki, który najważniejszą konkurencję na mistrzostwach ma dopiero przed sobą. - Bardziej naciskamy na setkę delfinem, gdzie można powalczyć o kwalifikację olimpijską, niż na 50-tkę, która - żeby to nie zabrzmiało źle - w tym roku do niczego się nie przyda. Ale i tak fajnie było wystartować w półfinale - stwierdził nasz reprezentant. Krupecki był bardzo blisko wystąpienia w Londynie już cztery lata temu na Igrzyskach. Ostatecznie na wskoczenie do wody w London Aquatics Centre musiał jednak poczekać kolejne cztery lata. - To mój pierwszy start na tym obiekcie. Cztery lata temu, mimo że byłem tutaj, to nie było mi dane się zaprezentować. Pływałem tylko na rozgrzewkach. Teraz w końcu zaliczyłem start, nawet dwa - i liczę, że w piątek będzie jeszcze lepiej.