Wywiady

Daniela Georges: Czuję, jakby to wszystko mi się śniło

Szymon Gagatek 2018-08-07 15:13

Przed majowymi mistrzostwami kraju malo kto słyszał jej nazwisko. Jeszcze mniej osób wiedziało o jej wielkich możliwościach. Teraz przekonała się o nich cała pływacka Polska. Daniela Georges na dobre zapisała się w historii naszego pływania na 200 m stylem dowolnym, ale na tym nie ma zamiaru poprzestawać.

W niedzielę złamałaś barierę dwóch minut na 200 m stylem dowolnym. To w polskim pływaniu naprawdę rzadkie wydarzenie. Przysporzyłaś tym sporo radości, nie tylko sobie.

Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiłam. Gdy skończyłam wyścig, wiedziałam, że wygrałam serię, ale nie miałam pojęcia z jakim czasem. Chwilę później, jak już zobaczyłam mój wynik, radość była ogromna! Czułam duże emocje, nawet się popłakałam.

Te pozytywne emocje były widoczna też w polskiej ekipie i w ogóle wśród fanów pływania.

Tak dużo ludzi mi kibicuje. Nie zrobiłabym tego wszystkiego bez ich wsparcia. To jest naprawdę cudowne. W sobotę wieczorem rozmawiałam z mamą i ona powiedziała mi: „Popłyniesz 1:59, musisz popłynąć!”. Odpowiedziałam: „No okej mamo”, ale tak naprawdę nie myślałam, że to się uda. Później śmiałam się do trenera, że to ona mi tak kazała, a trzeba słuchać rodziców.

Twoja mama jest Polką. To ona namawiała Cię do tego, żeby przylecieć do Polski i wystartować w Łodzi?

Ja zawsze chciałam pływać dla Polski. Wiedzieliśmy, że jest taka możliwość, bo mam dwa obywatelstwa: polskie i amerykańskie. Bardzo pomógł nam trener Sławomir Pliszka, z którym od dawna mieliśmy kontakt. Mama zorientowała się, co jeszcze trzeba zrobić, żebym mogła startować. Bardzo mnie wspierała, a była pomocna też dlatego, że na pewno mówi lepiej ode mnie po polsku. (śmiech)

Ale Ty też świetnie sobie radzisz. W Twoim domu obowiązują dwa języki?

Z mamą często porozumiewamy się mieszanym angielskim i polskim. Myślę też, że teraz mówię lepiej, bo jestem tu już dwa miesiące, spędziłam dużo czasu z kadrą.

Przez jakiś czas trenowałaś w Lublinie, na mistrzostwach Polski reprezentowałaś AZS UMCS Lublin. Na wybór miasta miała wpływ osoba trenera Pliszki?

Tak, ale moi dziadkowie też mieszkają w Lublinie. Moja mama urodziła  sie tam i przez wiele lat mieszkała. Studiowała na UMCS, ale wyleciała do Stanów Zjednoczonych, żeby zrobić doktorat. 

Ty też teraz studiujesz. Za niedługo zaczniesz ostatni rok nauki na Uniwersytecie Arizony. Studia to dla Ciebie ważna sprawa?

Dokładnie, chciałabym pójść w stronę medycyny. To nie jest takie proste, trzeba znaleźć czas na wszystko, a teraz będę już na czwartym roku. Wielu studentów skończy naukę, a ja pewnie będę musiała wziąć dodatkowe zajęcia, żebym mogła jeszcze pójść na tę medycynę. Ale zobaczymy jak to będzie, bo chciałabym też potrenować na igrzyska w 2020 roku. 

Właśnie! Igrzyska w Tokio już za dwa lata. To w dalszej perspektywie Twój najważniejszy cel?

Tak, dokładnie. Bardzo chciałabym wystartować na igrzyskach w reprezentacji Polski. Myślałam, że największą szansę będę miała w sztafecie, ale teraz widzę, że jestem też coraz bliżej minimum na 200 metrów kraulem. Potrenuję jeszcze dwa lata i może moje marzenie o indywidualnym starcie na igrzyskach się spełni.

W tym roku przyleciałaś do Polski po raz pierwszy w swoim życiu?

Nie, od dzieciństwa przylatywałam do Polski na wakacje. Gdy byłam tu 8 lat temu, miałam wtedy 13 lat, popływałam nawet trochę razem z Olimpią Lublin, gdzie pracuje trener Sławomir Pliszka. Wystartowałam na jakichś małych zawodach w Kraśniku i chyba mam stamtąd nawet jakiś rekord. (śmiech) Pływałam wtedy 100 metrów kraulem, jak sprinterka. Od zawsze chciałam startować w Polsce, jako reprezentantka albo chociaż na mistrzostwach kraju. 

Teraz w końcu się udało.

W młodości próbowałam różnych rzeczy. Myślałam, że mogę zakwalifikować się do juniorskiej kadry USA, ale zawsze troszkę mi brakowało. Teraz nareszcie miałam szansę przylecieć i pływać na mistrzostwach Polski. Na początku roku szkolnego, we wrześniu ubiegłego roku, poszłam do nowego trenera naszej drużyny, Augie’ego Buscha. Powiedziałam mu, że chciałabym wystartować w Łodzi i zapytałam, czy mógłby mnie do tego przygotować. Bardzo pomógł w tym jego asystent, Cory Chitwood, który teraz jest nawet w Glasgow. Tak naprawdę, w tym roku chciałam tylko wystąpić na mistrzostwach Polski, zobaczyć jak to wszystko wygląda. Nie spodziewałam się, że dostanę się do kadry. Kupiłam bilet na samolot i miałam być w kraju tylko dwa tygodnie. Wszystkie plany na lato się zmieniły. 

Mam wrażenie, że bardzo szybko zostałaś też dobrze przyjęta w naszej drużynie i zostałaś dobrym duchem tej kadry. To wynika z Twojego charakteru?

Mam nadzieję. Ogólnie jestem bardzo otwarta i lubię żartować ze wszystkimi. Poznałam tu tylu cudownych ludzi, bardzo szybko ze wszystkimi się zaprzyjaźniłam. Czuję, jakby to wszystko mi się śniło. To lato to taka przygoda. Jak ze snu!

Przed Wami rywalizacja sztafetowa. To coś na co czekasz wyjątkowo?

Nie mogę się doczekać tej sztafety. Chyba pierwszy raz będę najstarsza w zespole. Czuję się jak stara baba. (śmiech) Dziewczyny są młode i myślę, że mogą szybko popłynąć. To ich pierwsze tak duże zawody, na pewno jest to też dla nich duży stres. Chcemy popłynąć  w finale, a jeżeli uda nam się tam dostać, to naprawdę będzie super. 

Ty już masz doświadczenie z dużych imprez. Dwa razy startowałaś w amerykańskich kwalifikacjach olimpijskich.

Te zawody są naprawdę duże, ale ja akurat na nich słabo pływałam. Śmiałam się z tego, że ja tak cudownie się czuję, że złamałam dwie minuty, widzę, że jestem trzecią dziewczyną z całej Polski, która to zrobiła, a potem patrzę, że niedawno były mistrzostwa USA. Tam mój wynik to byłoby 24. miejsce, czyli finał C. Pomyślałam tylko: „Jejku, jak dobrze, że mam szansę pływać dla Polski”. Może inne dziewczyny są szybsze, ale w Stanach nigdy nie będą miały szansy pojechać na takie zawody, jak te w Glasgow. Mam nadzieję, że będę pływać coraz lepiej i dalej będę startować z kadrą Polski, to byłoby cudowne!