Pierwsze zwycięstwo po powrocie
Michael Phelps wraca na szczyt! W nocy z piątku na sobotę polskiego czasu najbardziej utytułowany olimpijczyk w historii odniósł swoje pierwsze zwycięstwo po powrocie do pływania, wygrywając rywalizację na dystansie 100 m stylem motylkowym podczas Grand Prix USA w Charlotte. Podopieczny Boba Bowmana uzyskał w finale dokładnie taki sam czas, jak podczas swojego pierwszego startu w miejscowości Mesa w stanie Arizona.
Phelps wszedł do finału tej konkurencji z drugim czasem (53.26 s). Zaledwie o trzy setne sekundy lepszy wynik uzyskał rano Pavel Sankovich. W popołudniowej walce Białorusin musiał jednak uznać wyższość swojego rywala. Uzyskał wynik 52.72 s i przegrał z Amerykaninem o niespełna sześć dziesiątych sekundy. Phelps zanotował dokładnie taki sam rezultat (52.13 s), jak trzy tygodnie temu, kiedy to przegrał w finale 100 m stylem motylkowym z Ryanem Lochte'm.
Piątkowy poranek oznaczał dla niego jeszcze jeden start. Na dystansie 200 m stylem dowolnym zajął w kwalifikacjach dziewiąte miejsce (1:51.69). Do pozycji dającej finał A zabrakło mu zaledwie ośmiu setnych sekundy. Walkę o ósemkę przegrał ze swoim klubowym kolegą, Yannickiem Agnelem. Francuz został później jednak zdyskwalifikowany za falstart i ostatecznie Phelps przesunął się na ósmą lokatę. Z wieczornej rywalizacji postanowił się jednak wycofać, chcąc się skoncentrować na rywalizacji w stylu motylkowym.
Przy okazji pływak z Baltimore dał kilka wskazówek odnośnie swoich planów na przyszłość. Tuż po wyścigu, w rozmowie z komentatorami Universal Sports, jasno dał do zrozumienia, że już nigdy nie spróbuje swoich sił na dystansie 400 m stylem zmiennym, co jednak nie jest wielkim zaskoczeniem. W późniejszej wypowiedzi stwierdził jednak, że nie ma zamiaru startować również w swojej koronnej konkurencji, w której wciąż posiada rekord świata, a więc 200 m stylem motylkowym. Zatem, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, najprawdopodobniej pojedynku Phelpsa z Chadem le Clos w Rio de Janeiro doczekamy się tylko na dystansie o połowę krótszym. Dla Amerykanina byłaby to okazja na ustanowienie wyjątkowego wyczynu i odniesienie zwycięstwa na igrzyskach w jednej konkurencji po raz czwarty z rzędu.
Wczoraj w Charlotte doczekaliśmy się też pierwszego w tym roku startu Pawła Wernera na długim basenie. Polak, trenujący na co dzień na Florydzie, w zespole Gators, wystąpił na dystansie 200 m stylem dowolnym. W kwalifikacjach tej konkurencji zajął dwudziestą siódmą lokatę, uzyskując czas 1:53.20. W związku z wycofaniem się kilku zawodników z popołudniowej rywalizacji, załapał się jednak do startu w finale C. Ostatecznie uplasował się w nim na szóstym miejscu, popłynął jednak znacznie wolniej niż rano (1:54.76).