Rio 2016: Złote dziecko
Kyle Chalmers już od dawna był określany mianem "złotego dziecka" australijskiego pływania. Jednak tego, że 18-latek już teraz zrobi to, czego nie dokonali nigdy Ian Thorpe, Eamon Sullivan czy ostatnio James Magnussen i po niemal pół wieku odzyska dla swojego kraju tytuł mistrza olimpijskiego na 100 m stylem dowolnym, nie spodziewał się chyba nikt. Tym bardziej, że miał obok siebie Camerona McEvoy'a.
To właśnie McEvoy przed igrzyskami wydawał się być realnym kandydatem do złota. Głośno wokół niego zrobiło się w kwietniu, gdy podczas kwalifikacji olimpijskich w Sydney ustanowił tekstylny rekord świata (47.04 s). Podczas najważniejszej imprezy sezonu nie był jednak w stanie powtórzyć tego wyczynu. W finale olimpijskim uzyskał wynik o ponad sekundę gorszy (48.12 s) i uplasował się dopiero na siódmym miejscu. Cały ciężar odpowiedzialności na jakże wyczekiwany przez Australijczyków sukces postanowił więc wziąć na siebie młodziutki Chalmers.
Osiemnastolatek pokonał dwie długości basenu w fantastycznym tempie, oznaczającym nowy rekord świata juniorów (47.58 s). Wyprzedził wszystkie największe gwiazdy sprintu, łącznie z broniącym tytułu Nathanem Adrianem. Amerykanin zajął ostatecznie trzecią pozycję, przegrywając jeszcze o pięć setnych sekundy z kolejnym niespodziewanym medalistą, Pieterem Timmersem z Belgii.
- Kiedy spiker wyczytał moje nazwisko przed finałem, zakładałem okularki drżącymi rękami. Chyba po raz pierwszy w życiu odrobinę się denerwowałem - mówił po finale Chalmers australijskim mediom. Niezwykle wysportowany chłopak, który w dzieciństwie trenował lekkoatletykę i koszykówkę, grał także w piłkę. Prawdziwą miłością zapałał jednak do futbolu australijskiego, a pływakiem został trochę "przy okazji". Sport narodowy przysporzył mu zresztą w ubiegłym roku niemałych kłopotów. Podczas swojego debiutu w szkolnej drużynie, kilka tygodni przed mistrzostwami świata, doznał kontuzji nadgarstka, podejrzewano też skręcenie kostki. Nie przyznał się jednak do tego swoim pływackim trenerom i sprawa ujrzała światło dzienne tuż przed rozpoczęciem rywalizacji w Kazaniu. Po tych wydarzeniach dostał zakaz rozgrywania meczów futbolowych, ale nie ukrywa swojej miłości do tej dyscypliny.
- Przed każdym wyścigiem mam w rękach piłkę. To część mojej rozgrzewki. Zawsze biorę ją ze sobą, jest ze mną w każdym zakątku świata. Kocham ją i mówiąc szczerze, wciąż marzę o tym, by pewnego dnia zostać profesjonalnym graczem - opowiadał człowiek, który przecież kilkanaście minut wcześniej został mistrzem olimpijskim w najbardziej prestiżowej pływackiej konkurencji. Australijczycy na taki sukces czekali od 1968 roku i triumfu Michaela Wendena na igrzyskach w Meksyku.
Wyniki 100 m stylem dowolnym mężczyzn:
1. Kyle Chalmers (Australia) 47.58
2. Pieter Timmers (Belgia) 47.80
3. Nathan Adrian (USA) 47.85
4. Santo Condorelli (Kanada) 47.88
5. Duncan Scott (Wielka Brytania) 48.01
6. Caeleb Dressel (USA) 48.02
7. Cameron McEovy (Australia) 48.12
8. Marcelo Chierighini (Brazylia) 48.41
Rozstrzygnięcia w tej konkurencji wśród kobiet poznamy jutro, ale już teraz można stwierdzić, że wiele wskazuje na "królewski dublet", a więc złoto dla Australii również w tym przypadku. Półfinałową rywalizację wygrała Cate Campbell, która o kolejne siedem setnych sekundy wyśrubowała rekord olimpijski. Dwie długości basenu pokonała w 52.71 s i minimalnie wyprzedziła jedną z rewelacji igrzysk, szesnastoletnią Penny Oleksiak. Kanadyjka popisała się zdecydowanie najlepszym czasem w historii juniorskiego pływania i równocześnie rekordem obu Ameryk (52.72 s). Z trzecim wynikiem do finału weszła Simone Manuel z USA, której nie udało się jednak złamać bariery pięćdziesięciu trzech sekund (53.11 s).
Skład finału:
Cate Campbell (Australia), Penny Oleksiak (Kanada), Simone Manuel (USA), Sarah Sjoestroem (Szwecja), Bronte Campbell (Australia), Jeanette Ottesen (Dania), Ranomi Kromowidjojo (Holandia), Abbey Weitzeil (USA)