Kontrowersyjne odznaczenie
Dziewiątego października w rosyjskich Czeboksarach rozpoczęło się trzydniowe międzynarodowe forum "Rosja - Sportowa Potęga". Zorganizowano je już po raz piąty, tym razem pod wdzięcznym tytułem "Globalna jedność leży w jedności sportowej". W stolicy Czuwaszji pojawiło się wielu ludzi z najwyższych władz światowych federacji, wśród nich nie zabrakło działaczy FINA, którzy, jak się później okazało, wywołali olbrzymie zamieszanie w pływackim środowisku.
Prezydent Międzynarodowej Federacji Pływackiej, Julio Maglione z Urugwaju, nie pojawił się w Rosji z pustymi rękoma. Przywiózł ze sobą Order FINA - najwyższe odznaczenie federacji, przyznawane głowom państw i osobom, które mają wybitne zasługi dla rozwoju sportów wodnych. Jak nie trudno zgadnąć, trafiło ono do Władimira Putina, prezydenta kraju, który stoi na krawędzi zawieszenia w strukturach FINA (tuż przed mistrzostwami świara w Kazaniu) za nadmierną ilość wpadek dopingowych, który wywołuje mnóstwo politycznych kontrowersji, na który nakładane są kolejne międzynarodowe sankcje, związane z konfliktem z Ukrainą. Świadomie czy nie, podjęcie takiej decyzji (zamieszani w to byli podobno jedynie najwyżej postawieni działacze) zostało odebrane jako polityczna prowokacja i pociągnęło za sobą spore konsekwencje.
Temat przyznania orderu wywołał dyskusję nawet w... Bundestagu. Frank Steffel, przewodniczący grupy parlamentarnej w partii CDU w niemieckiej Komisji Sportu, zasugerował, że może lepiej byłoby, gdyby w FINA - zamiast nagradzać Putina - zastanowiono się jak Rosję ukarać za postawę na międzynarodowej arenie. Później swój ruch wykonał sir Craig Lord. Ikona pływackiego dziennikarstwa, twórca portalu swimvortex.com, na znak prostestu złożył w poniedziałek rezygnację z funkcji członka Komisji Prasowej FINA. Dziś okazało się, że głos w tej sprawie postanowili zabrać także trenerzy, i to nie byle jacy. Związek Amerykańskich Trenerów Pływania (ASCA) wystosował specjalny list, pod którym podpisali się między innymi Gregg Troy i David Marsh. Szkoleniowcy postulują w nim by krajowe związki podjęły decyzję o nieuznaniu nagrody dla Putina.
Działacze FINA w najbliższym czasie zapewne nie raz użyją jeszcze standardowego argumentu w takich sytuacjach. Po raz kolejny wszystko będzie ucinać się na zdaniu "nie mieszajmy polityki do sportu". Problem polega na tym, że politycy nigdy nie mieli oporów, by ładować się z butami do świata sportowych zmagań i do cna wykorzystywać go na swoją korzyść. Ci, którzy w federacji podjęli taką a nie inną decyzję, nie po raz pierwszy zachowali się niestety jak osoby pozbawione wyobraźni, do których jeszcze nie dotarło, że oddzielenie od siebie tych dwóch sfer życia to w dzisiejszych czasach zadanie niewykonalne...