Gwangju 2019: Wyjątkowy gest dla wielkiej nieobecnej
Po pierwszym dniu czempionatu w Gwangju wszyscy żyli manifestem Macka Hortona w trakcie ceremonii medalowej najlepszych zawodników na 400 m stylem dowolnym. W poniedziałek najgłośniej mówiło się znów o jednej z dekoracji. Tym razem serca kibiców poruszyły zawodniczki, które stanęły na podium rywalizacji na 100 m stylem motylkowym. Wszystko za sprawą wyjątkowego gestu dla wielkiej nieobecnej tych mistrzostw.
Mowa oczywiście o Rikako Ikee. Japonka była bohaterką ubiegłorocznych Igrzysk Azjatyckich. W wieku zaledwie 18 lat została pierwszą kobietą w historii, która otrzymała tytuł MVP tej imprezy (za sprawą zdobycia ośmiu medali, w tym aż sześciu złotych). Wszystko szło po jej myśli, a cały kraj żył uzasadnioną nadzieją, że zostanie gwiazdą olimpijskich zmagań w Tokio. W lutym fani pływania zamarli jednak z przerażenia, widząc informację, która w błyskawicznym tempie obiegła sportowy świat. "Rikako Ikee chora na białaczkę" - pisały wszystkie największe portale internetowe. Stało się jasne, że reprezentantkę Kraju Kwitnącej Wiśni czeka teraz dużo ważniejsza walka, niż ta o wyjazd na mistrzostwa świata do Korei. O starcie w Gwangju mogła zapomnieć.
O Ikee nie zapomniały jednak jej konkurentki, które podobnie jak ona specjalizują się w startach na 100 m stylem motylkowym. - Czym jest pływanie w porównaniu do tego, przez co ona teraz przechodzi? Powtarzałam sobie przed startem wyścigu: nie ważne, które miejsce zajmę, bo jej walka z nowotworem jest 50 razy trudniejsza od tej, którą my stoczymy w finale - mówiła dziś Sarah Sjoestroem. Szwedka mogła w poniedziałek zostać pierwszą kobietą w historii, która sięgnie po pięć złotych medali w jednej indywidualnej konkurencji na mistrzostwach świata. Ta sztuka jej się nie udała, wyprzedziła ją Margaret MacNeil. Trzecia była Emma McKeon z Australii. Pomimo sensacyjnej przegranej, Sjoestroem rzeczywiście stanęła na podium uśmiechnięta, a po odegraniu kanadyjskiego hymnu cała trójka solidarnie wyciągnęła przed siebie dłonie, na których widniały napisane czarnym flamastrem słowa: "Nigdy się nie poddawaj Rikako Ikee". Pewnie niejedna osoba zasiadająca na trybunach czy przed telewizorem uroniła w tym czasie łzę.
- Chciałyśmy wysłać jej wiadomość, że o niej myślimy. Wiemy, że przechodzi teraz swoją najtrudniejszą walkę. Mam nadzieję, że wyzdrowieje i wróci do robienia tego, co uwielbia. Ona tak bardzo kocha pływanie, że naprawdę myślę, że da radę pokonać raka - dodała Szwedka po dekoracji.
Informacja o całym wydarzeniu na pewno szybko dotarła do Japonki i doda jej otuchy w dalszym leczeniu. Przez ostatnie pięć miesięcy Ikee miała lepsze i gorsze momenty, ale jej nastawienie i podejście do leczenia potrafiło nawet dodać energii jej trenerowi, Jiro Mikiemu. To właśnie jego szybka reakcja w lutym przyczyniła się do tego, że nowotwór został wykryty dość wcześnie. Pierwsze niepokojące sygnały o chorobie pojawiły się bowiem na zawodach przed wylotem na zgrupowanie do Australii. Według szkoleniowca wyniki Ikee świadczyły o dużym zmęczeniu, które było później widoczne także na obozie. - Nigdy nie widziałem jej tak ciężko oddychającej. Zabraliśmy ją do miejscowego szpitala, by zbadać jej krew i serce, a później zdecydowaliśmy się wrócić do Japonii, by przejść kolejne testy - mówił.
Po rozpoczęciu leczenia Ikee twierdziła, że jest to proces "dziesięciokrotnie, kilkusetkrotnie, klika tysięcy razy trudniejszy niż się spodziewała". Gdy 5 czerwca opuściła szpital na krótką wizytę u rodziny powiedziała: - Leczenie trwa i są dni, kiedy nie czuję się zbyt dobrze. Wtedy czekam tylko aż upłynie czas i jakoś uda mi się przetrwać. Wciąż się motywuję, wyznaczając sobie cele na czas po wyzdrowieniu. Wciąż myśli o starcie w Tokio, a lekarze dają jej nadzieję, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze, być może nawet jesienią będzie już zdrowa. Z nadzieją na start na igrzyskach w miarę możliwości czasem wsiada nawet na stacjonarny rower ustawiony w jej sali szpitalnej. Walczy i oby dopięła swego. Nigdy się nie poddawaj Rikako Ikee.