Klamka zapadła... Ale dalej nic nie wiemy

Szymon Gagatek 2013-11-11 20:47

Los Angeles, 24 listopada 2013 roku, rozdanie corocznych nagród Golden Goggles, przyznawanych przez amerykańską federację USA Swimming. Wielkie wydarzenie, światła reflektorów i oczy pływackiego świata skierowane na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Na scenie pojawia się Michael Phelps, który ma wręczyć statuetkę w jednej z kategorii. Podchodzi do mikrofonu i oświadcza, że już wkrótce znów zobaczymy go ścigającego się z najlepszymi zawodnikami świata. Nieprawdopodobne?

Chociaż taki scenariusz śmiało można zaliczyć do tych z gatunku science-fiction, to sam powrót do pływania najbardziej utytułowanego olimpijczyka w historii z każdym dniem wydaje się być coraz bardziej możliwy. Jeszcze rok temu mało kto spodziewałby się takiego obrotu spraw. Pierwsze plotki o możliwym wznowieniu kariery przez Phelpsa pojawiły się w maju (pisaliśmy o tym TUTAJ). Później atmosferę podgrzał Ryan Lochte, który stwierdził, że przecież wszyscy wiedzą, że to w końcu nastąpi i nie widzi żadnej sensacji w informacjach o powrocie swojego wielkiego rywala. W podobnym tonie wypowiadali się ci, którzy całkiem dobrze wiedzą, co znaczy wracać do pływania: Dara Torres i Anthony Ervin. Ten drugi umieścił nawet wpis na Twitterze, w którym napisał, że jeżeli Phelps pozostanie na sportowej emeryturze to on... zje swoje płetwy. Lochte dodał jeszcze, że uważa, że to tylko kwestia czasu, kiedy Michael wznowi treningi.

Pozostaje pytanie, jak dobrze najlepszy obecnie amerykański pływak zna się na psychologicznych technikach. Pojawienie się jego najgroźniejszego rywala na Igrzyskach w Rio de Janeiro mogłoby skutecznie pokrzyżować medalowe zakusy pięciokrotnego Mistrza Olimpijskiego. Być może ta wypowiedź była czystą prowokacją, wykorzystaniem zasady "odwróconej psychologii", w której, im bardziej próbujemy komuś coś narzucić, tym mocniej temu komuś zależy na zupełnie odmiennym działaniu. Ciężko jednak posądzać Lochte'ego o stosowanie aż tak wyrafinowanych sztuczek.

A może po prostu pięciokrotny Mistrz Olimpijski ma zawsze rację? Nie tak dawno okazało się bowiem, że... Phelps chce wrócić do formy i od mniej więcej dwóch miesięcy trenuje razem z grupą Boba Bowmana! Przyznał to sam szkoleniowiec z Baltimore w wywiadzie dla Francuskiej Agencji Prasowej (AFP), odpowiadając na pytanie czy możemy się spodziewać powrotu do rywalizacji jego wieloletniego podopiecznego. Jak stwierdził, sam nie wie czy te treningi ostatecznie będą oznaczać wznowienie kariery i tak naprawdę o powrocie będzie można mówić dopiero wtedy, kiedy Phelpsa zobaczymy w wodzie na zawodach. Łatwo można to jednak zinterpretować jako wyciągnięcie wniosków z błędu popełnionego przez Iana Thorpe'a, który zostawił sobie zbyt małą ilość czasu na dojście do optymalnej formy przed kwalifikacjami Australijczyków na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Wciąż pozostajemy jednak w świecie domysłów...

Plotki wzmogły się natomiast z jeszcze większą siłą w momencie, kiedy okazało się, że "Pocisk z Baltimore" przedłużył kontrakt z firmą Subway. W efekcie już wkrótce nagra nową reklamówkę, w której weźmie udział również legenda piłki nożnej, Brazylijczyk Pele. Próba nacisków na powrót Phelpsa do pływania ze strony licznych sponsorów nie byłaby zapewne niczym zaskakującym i również mogłaby mieć (lub może mieć w przyszłości) wpływ na ostateczną decyzję pływaka.

Dokładnie pięć dni temu, 6 listopada, minął pierwszy termin, ważny dla wszystkich, których ta sprawa ekscytuje. Do tego dnia Phelps musiał powiadomić Amerykańską Agencję Antydopingową (USADA) o planowanym wznowieniu kariery, jeżeli miałby zamiar wystąpić w Mistrzostwach Świata, które odbędą się w Kazaniu w 2015 roku. Wszystko przez przepisy FINA, które mówią o konieczności zgłoszenia takiej chęci, która skutkuje ponownym objęciem zawodnika programem antydopingowym na dziewięć miesięcy przed pierwszym startem w oficjalnych zawodach (6 sierpnia 2014 roku rozpoczynają się Mistrzostwa USA w pływaniu, które będą jednocześnie kwalifikacjami na Mistrzostwa Pacyfiku 2014 i czempionat globu w roku następnym).

O tym, czy Michael Phelps znajduje się na liście zawodników objętych programem antydopingowym, przekonamy się najpóźniej w lutym. Brak jego nazwiska będzie oznaczał, że jeszcze przez dwa lata będziemy zewsząd atakowani plotkami o jego możliwym powrocie w 2016 roku, bezpośrednio na olimpijskie kwalifikacje i występ w Rio de Janeiro. Zdania na temat tego, jaką powinien podjąć decyzję, są bardzo podzielone. Jeżeli jednak leży mu na sercu dobro żołądka Anthony'ego Ervina - powinien jeszcze raz wskoczyć do wody na Igrzyskach. Światowemu pływaniu też to na pewno nie zaszkodzi...