Paweł Słomiński: Zawsze można było zrobić coś jeszcze lepiej
Na zakończonych mistrzostwach Europy na długim basenie w Londynie Radosław Kawęcki zdobył dla naszej reprezentacji jedyny złoty medal. O przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro oraz planach na ostatnie tygodnie przed wylotem do Brazylii porozmawialiśmy z jego trenerem, Pawłem Słomińskim.
Co czuje trener, gdy jego kolejny zawodnik odbiera złoty medal mistrzostw Europy i słucha Mazurka Dąbrowskiego?
To szczególna chwila dla każdego Polaka. Zawsze mam uczucie dumy i wzruszenia, że osiągnęło się coś szczególnego, ponadprzeciętnego, coś co przypomina światu o naszym pięknym kraju, o nas Polakach. Zawsze też w takiej chwili czuję ogromną radość i ulgę, że moi podopieczni zrealizowali we współpracy ze mną postawiony sobie cel. To dla mnie bardzo ważne, aby zawodnik rozwijał się, odczuwał satysfakcję z tego, że podjął się współpracy ze mną. Sam oczywiście także bardzo się cieszę bo wywalczenie każdego medalu w rywalizacji międzynarodowej dodaje mi wiary w to, że moja praca ma sens, wymierną wartość, a proponowany program treningowy jest skuteczny.
Mistrzostwa dla Radka nie zaczęły się dobrze. Z pewną obawą czekaliśmy na start w jego koronnej konkurencji, w której udowodnił wielką klasę. Czy trener również obawiał się o formę Radka?
Osobiście nigdy nie jestem do końca pewny dyspozycji zawodnika. Przecież to człowiek, żywy organizm, bardzo skomplikowany „mechanizm” składający się nie tylko super wytrenowanego organizmu, ale także posiadający uczucia, ulegający presji otoczenia, stawiający sobie niejednokrotnie zbyt wysokie cele. Dyspozycja startowa sportowca wynika z wielu przesłanek, z których część niestety nie do końca podlega naszemu trenerskiemu wpływowi. Radek na kilka dni przed mistrzostwami Europy miał problemy zdrowotne. Dopiero w sobotę przed zawodami przestał zażywać antybiotyk, dlatego była delikatna obawa o jego formę. Zresztą powoli zaczynam przyzwyczajać się do tego, że setkę pływa słabo, za to rekompensuje to sobie i nam wszystkim na 200. Może to trochę kwestia mentalności, mobilizacji tego chłopaka, a może po prostu nie umie pływać tego dystansu na pływalni 50 m. Radek twierdzi, że nie potrafi poradzić sobie z setką pod względem koordynacyjnym, rytmu wykonywanych pociągnięć i związanego z tym czucia wody. Twierdzi, że nie „chwyta wody”. Może rzeczywiście coś w tym jest. Będziemy oczywiście ciągle pracować nad tym dystansem, ale osobiście oddam każdą dobrą setkę, za jeden medal wywalczony na 200m. A emocję? Obawy? Po tylu latach pracy jako trener udało mi się samemu sobie wytłumaczyć, że na zawodach nie należy się już denerwować. Byłem spokojny podczas finału Radka. Z wielkim spokojem oglądałem wyścig, nawet ręka mi nie drżała, a bywało czasami tak, że nie byłem wstanie zapisać czasu w notatniku. Może to, że podchodzę już do startów z takim spokojem, pozwoli mi trochę dłużej pochodzić po tym świecie. (śmiech)
Mistrzostwa Europy były tylko przystankiem do Igrzysk. Jak przebiegają przygotowania do Rio?
Cały czas realizujemy swój plan. Wiele wymagam od zawodnika, ale od siebie samego także. Rzadko chwale, pewnie za rzadko, ale uważam, że zawsze można zrobić coś jeszcze lepiej. Pochwały zostawiam na chwile, kiedy rzeczywiście w treningu zawodnik zrobi coś szczególnego, wyjątkowego. Na miarę… późniejszego medalu MP, ME czy MŚ. Same przygotowania do Igrzysk przebiegają bez większych przeszkód, poza wspomnianymi problemami sprzed mistrzostw Europy. Mamy jasno wyznaczony cel, do którego cały czas staramy się dążyć.
Za kilka dni mistrzostwa Polski. Po nich zostanie już niewiele czasu do Letnich Igrzysk Olimpijskich w Rio. Jakie macie plany na ten okres?
Zostanie nam 10 tygodni pracy. Myślę, że to optymalny czas, w którym można jeszcze poprawić poziom przygotowania zawodnika unikając znużenia kilkunastotygodniową monotonną pracą. Po mistrzostwach Polski przez 2 tygodnie pracować będziemy w Warszawie. Później razem z całą kadrą lecimy na zgrupowanie w Grecji. Chcemy się zintegrować, popracować w grupie, uniknąć treningu jeden na jeden. Poczuć ducha zespołu. To też na pewno pomoże Radkowi w przygotowaniach. W lipcu mamy w planie start w zawodach w Vichy we Francji, a później jedziemy na 10 dni na Słowenię. Tam mamy znakomite, wielokrotnie sprawdzone warunki do spokojnego treningu. Powoli zaczniemy się przestawiać na trenowanie w godzinach, w których będziemy startować w Rio. 23 lipca wylatujemy do Brazylii. Uważam, że trzeba maksymalnie skracać okres zgrupowań poprzedzających główne starty. Jestem zdania, że zawodnicy po prostu wypalają się emocjonalnie. Najchętniej poleciałbym z Radkiem bezpośrednio na start, ale to jest niemożliwe ze względu na wymogi związane ze zmianą strefy czasowej i klimatycznej. Cały program mamy przemyślany, zaplanowany i organizacyjnie dopięty. Robimy wszystko, aby w Rio powalczyć skutecznie z najlepszymi grzbiecistami świata.