Świat

Gwangju 2019: Dressel kontra Chalmers. Rywalizacja na lata?

Szymon Gagatek 2019-07-25 20:25

Finał 100 m stylem dowolnym mężczyzn na mistrzostwach świata w Gwangju był jednym z najbardziej wyczekiwanych czwartkowych wydarzeń. Fantastyczną walkę o złoto stoczyli Caeleb Dressel i Kyle Chalmers - dwaj młodzi pływacy, którzy już wkrótce mogą zostać prawdziwymi ikonami pływania. Czy w Korei oglądaliśmy początek wielkiej rywalizacji, mającej rozpalać wyobraźnię kibiców przez wiele lat?

Fani każdej dyscypliny sportu na pewno bez problemów wymieniliby postaci, których konfrontacje wywołują lub wywoływały wielkie emocje. Lionel Messi i Christiano Ronaldo, Rafael Nadal i Roger Federer, Marit Bjoergen i Justyna Kowalczyk, Muhammad Ali i Joe Frazier - takich zestawień znaleźlibyśmy bez liku.

W pływaniu też łatwo wskazalibyśmy kilka legendarnych rywalizacji: Iana Thorpe'a z Pieterem van den Hoogenbandem, Kosuke Kitajimy z Brendanem Hansenem czy Michaela Phelpsa z Ryanem Lochte'm. Nie da się ukryć, że obecnie tak zaciętych starć, które opierałyby się przede wszystkim na talencie i umiejętnościach, trochę nam brakuje. Walkę Macka Hortona i Suna Yanga trudno rozważać tylko w takich kategoriach - wykracza daleko poza sport.

Na horyzoncie pojawili się jednak oni - dwaj młodzi, uzdolnieni pływacy, chcący zawładnąć najbardziej tradycyjną konkurencją pływacką, jaka w ogóle istnieje. Dwudziestodwuletni Caeleb Dressel, który został bohaterem poprzednich mistrzostw świata, zdobywając w Budapeszcie siedem złotych medali oraz o dwa lata młodszy Kyle Chalmers - chłopak, który w 2016 roku został sensacyjnym mistrzem olimpijskim właśnie na 100 m stylem dowolnym. Obaj stoczyli dziś fantastyczną walkę o złoty medal na "królewskim" dystansie. Ze słupka startowego, jak z procy, wystrzelił Amerykanin. Pierwsze 50 metrów pokonał w znakomitym tempie. Na półmetku prowadził z czasem 22.29 i miał dokładnie pół sekundy przewagi nad Australijczykiem. Ten po nawrocie rzucił się jednak w pościg za obrońcą tytułu. Niewiele brakowało, a dopiąłby swego. Ostatecznie to Dressel pierwszy dotknął ściany. Uzyskał wynik 46.96 - najlepszy w historii pływania w strojach tekstylnych, gorszy tylko o pięć setnych sekundy od rekordu świata. Chalmers był drugi, ale mógł się cieszyć z rewelacyjnej życiówki (47.08). 

Najszybsi zawodnicy w historii 100 m stylem dowolnym:
46.91   Cesar Cielo (Brazylia) - Rzym 2009
46.94   Alain Bernard (Francja) - Montpellier 2009
46.96   Caeleb Dressel (USA) - Gwangju 2019
47.04   Cameron McEvoy (Australia) - Adelajda 2016
47.05   Eamon Sullivan (Australia) - Pekin 2008
47.08   Kyle Chalmers (Australia) - Gwangju 2019

Po wyścigu panowie sympatycznie pogratulowali sobie zaciętej walki. - Ściganie się z nim dostarcza mi wiele radości. Jest niesamowitym sportowcem, świetnym chłopakiem, a ja uwielbiam mierzyć się z najlepszymi na świecie - komplementował swojego rywala Chalmers. - Niesamowicie szanuję jego i to co zrobił. Uważam, że lepiej ode mnie radzi sobie na 100 m stylem dowolnym, więc podziwiam go w tym aspekcie. Ledwo go pokonałem, to kawał wyścigowca - odwdzięczał się Amerykanin.

Co ciekawe, w Gwangju doszło do dopiero trzeciego spotkania Dressela z Chalmersem na oficjalnych zawodach i po raz pierwszy to zawodnik z USA był górą. Do tej pory Australijczyk mógł się pochwalić wygranymi zarówno na igrzyskach w Rio, jak i na ubiegłorocznych mistrzostwach Pacyfiku. Rachunki nie zostały zatem jeszcze wyrównane. Za rok będziemy obserwować ich kolejną konfrontację, tym razem na olimpijskiej pływalni w Tokio. Pozostaje pytanie - czy w kolejnych latach dalej będą się ze sobą ścigać, czy ta fantastyczna rywalizacja zostanie przerwana, zanim na dobre się rozkręci.

Niestety, na ten moment bardziej prawdopodobna jest pierwsza opcja. Wszystko dlatego, że Chalmers bardzo poważnie rozważa możliwość zakończenia kariery po igrzyskach. By to lepiej zrozumieć, trzeba dobrze poznać jego historię. Dorastał w sportowej rodzinie w Port Lincon. Od dziecka był bardzo wysportowany, trenował lekkoatletykę i koszykówkę, grał także w piłkę nożną. Prawdziwą miłością zapałał jednak do futbolu australijskiego - sportu narodowego na Antypodach, a pływakiem został niejako "przy okazji".

Przez wiele lat łączył pasję do obu tych dyscyplin, a w 2015 roku futbol przysporzył mu nawet sporych kłopotów. Podczas swojego debiutu w szkolnej drużynie, kilka tygodni przed mistrzostwami świata w Kazaniu, doznał kontuzji nadgarstka. Podejrzewano też skręcenie kostki. Nie przyznał się jednak do tego swoim pływackim trenerom i sprawa ujrzała światło dzienne dopiero tuż przed rozpoczęciem rywalizacji w Rosji. Po tych wydarzeniach dostał zakaz rozgrywania meczów futbolowych, ale nigdy nie ukrywał swojej miłości do tej dyscypliny. Nawet po wygraniu igrzysk opowiadał: - Przed każdym wyścigiem mam w rękach piłkę. To część mojej rozgrzewki. Zawsze biorę ją ze sobą, jest ze mną w każdym zakątku świata. Kocham ją i mówiąc szczerze, wciąż marzę o tym, by pewnego dnia zostać profesjonalnym graczem.

Swoich marzeń nie porzucił w 2017 roku, gdy nie poleciał na mistrzostwa świata do Budapesztu, bo kilka miesięcy wcześniej przeszedł operację serca, chcąc leczyć częstoskurcz nadkomorowy. Nie porzucił ich także teraz i wciąż zarzeka się, że gdyby tylko miał szansę na miejsce w składzie drużyny Australian Football League, trenowałby "dzień i noc", by w niej się znaleźć. W jednej z wypowiedzi stwierdził też, że spróbuje swoich sił właśnie po igrzyskach w Tokio. Czy rzeczywiście podejmie tak trudną decyzję, by stać się jednym z wielu graczy krajowej ligi futbolowej? A może jednak pozostanie wierny pływaniu i jego starcia z Dresselem będą cieszyć nasze oczy w następnych sezonach? Wtedy na pewno obaj na dobre zapiszą się w sportowych kronikach w rozdziale o największych rywalach.

Sprawdź też poprzednie tematy dnia:
21.07: Manifest Hortona
22.07: Wyjątkowy gest dla wielkiej nieobecnejś
23.07: Włoska robota. Super Simo mistrzynią świata
24.07: Milak rozpostarł skrzydła. Czy to początek nowej ery?