Świat

Gwangju 2019: Konflikt zażegnany, czyli "buddy movie" w stylu klasycznym

Szymon Gagatek 2019-07-29 21:28

Każdy, kto śledził uważnie igrzyska w Rio de Janeiro i mistrzostwa świata w Budapeszcie, na pewno pamięta głośny konflikt Lilly King z Juliją Jefimową. Od tamtej pory dużo się jednak zmieniło. Obserwując zmagania w Gwangju łatwo można było dostrzec, że po dawnych animozjach pomiędzy Amerykanką i Rosjanką nie ma śladu. Wręcz przeciwnie, obie chętnie ze sobą rozmawiały, żartowały i szczerze sobie gratulowały.

Skąd my to znamy? Na pewno każdy bardzo dobrze kojarzy filmy z gatunku "buddy movies". W kinie jest on wykorzystywany, by pokazać historię dwóch osób o przeciwstawnych charakterach, które los skojarzył ze sobą - z reguły wbrew ich woli - na wspólnej drodze. Z początku niechętni wobec siebie, z czasem (wraz z kolejnymi wspólnie przebytymi przygodami), zaczynają się coraz lepiej dogadywać, aż w końcu zostają przyjaciółmi. Trudno nie porównać tego motywu do relacji dwóch najszybszych żabkarek naszych czasów.

Cofnijmy się do 2016 roku. Krnąbrna, 19-letnia Lilly King bez problemów zakwalifikowała się właśnie na igrzyska do kadry Stanów Zjednoczonych. W Omaha na 100 m stylem klasycznym pływała tak rewelacyjnie, że z miejsca stała się kandydatką do złota. W międzyczasie Julija Jefimowa otrzymała wiadomość o anulowaniu zawieszenia za doping, które miało ją pozbawić możliwości startu w Rio. Kontrowersyjna decyzja Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu wywołała wiele głosów niezadowolenia, ale była nieodwołalna. Rosjanka przystąpiła do olimpijskiej rywalizacji i juz po eliminacjach na dystansie 100 metrów było wiadomo, że będzie się liczyć w walce o podium. Kilka godzin później wskoczyła do wody w pierwszym wyścigu półfinałowym i uzyskała czas 1:05.70. Kiedy zobaczyła swój rezultat, uśmiechnęła się i pomachała do kamery wyciągniętym palcem wskazującym prawej dłoni, pokazując wszystkim, że jest najlepsza.

Ta chwila nie umknęła uwadze King, która miała wystartować w drugim wyścigu i oglądała występ swojej rywalki w Call Roomie. Jej reakcja, uchwycona przez kamery amerykańskiej stacji NBC, szybko obiegła cały świat.

Zapytana przez dziennikarzy o swoje zachowanie, King odparła: "Machasz palcem, że jesteś 'nr 1', a złapali cię na dopingowym oszustwie? Nie podoba mi się to...". To miał być dla Jefimowej również wyraźny sygnał, że w walce o złoto nie będzie jej tak łatwo. I rzeczywiście, finał zakończył się wyraźnym triumfem Amerykanki. W kraju stała się symboliczną bohaterką walki z dopingowiczami.

Rok później w Dunaj Arenie znów zaiskrzyło. W pierwszym półfinale 100 m stylem klasycznym dostaliśmy powtórkę z igrzysk. Jefimowa na torze czwartym pomknęła do mety w zawrotnym tempie i zabrakło jej tylko jednej setnej sekundy do najlepszego rezultatu w historii. Gdy zobaczyła na telebimie czas 1:04.36 - z niedowierzaniem zakryła dłonią usta. Chwilę później przypomniała sobie jednak o tym, co działo się w Rio. Znów wyciągnęła wskazującego palca i pomachała nim do kamery, wyraźnie chcąc po raz kolejny sprowokować King. - Zawsze patrzę na wyniki z poprzedniej serii, więc zobaczyłam również ten gest. To tylko bardziej mnie zmotywowało - mówiła później reprezentantka Stanów Zjednoczonych. W finale nie dała Rosjance żadnych szans. Złoty medal okrasiła niepobitym do dziś rekordem świata.

Obie panie najwyraźniej zdały sobie sprawę, że - będąc na szczycie - są na siebie skazane i jeszcze wiele razy będą musiały się ze sobą zmierzyć, bo już ich walka na 50 m stylem klasycznym w Budapeszcie odbywała się w dużo przyjaźniejszej atmosferze. Na kolejną kofrontację trzeba było jednak poczekać prawie dwa lata. Na przełomie maja i czerwca 2019 roku w Indianapolis zorganizowano zawody z cyklu FINA Champions Swim Series. Obie stanęły na starcie, a amerykańskie media znów podgrzewały atmosferę. Tym razem King i Jefimowa nic sobie z tego nie robiły. O nieprzyjaznych gestach nie było mowy, podobnie jak w tym tygodniu w Gwangju. Wręcz przeciwnie.

- Nie powiedziałabym, że całkowicie zapomniałyśmy o wszystkim, ale jesteśmy teraz dla siebie dużo bardziej serdeczne niż kiedyś - King opowiadała dziennikarzom. - To było trzy lata temu, miałam 19 i pół roku... Cała sytuacja została trochę niewspółmiernie rozdmuchana. Oczywiście, nie podoba mi się to, co zrobiła, a jej nie podoba się to, co zrobiłam ja. Ale obie dojrzałyśmy od tamtego czasu i przeszłyśmy nad tym do porządku dziennego. Myślę, że podchodzimy do tej rywalizacji na spokojnie, a będziemy teraz ścigać się ze sobą dużo częściej - dodawała. Wtórowała jej Jefimowa: - Jeżeli wzięlibyście Lilly i zapytalibyście, czy zrobiłaby to samo, co wtedy, myślę, że nigdy nie powiedziałaby, że zrobiła dobrze.

Amerykanka i Rosjanka zawiesiły broń. Może przyjaźnią nie da się tego jeszcze nazwać, ale obie są w dużo lepszych relacjach. Jedno się nie zmieniło. Wciąż lubią się przekomarzać. - Po finale 200 m stylem klasycznym Lilly podeszła do mnie i powiedziała "Gratulacje, ale to było łatwe". Dla mnie nie było, ale dla niej final sprintu pewnie tak. Miała o dwa starty na 200 metrów mniej - śmiała się Jefimowa, nawiązując do dyskwalifikacji King w eliminacjach na najdłuższym żabkarskim dystansie. - Są zawodniczki, które można złamać psychicznie. Istnieją na to różne sposoby. Z Lilly jest inaczej, ona jest mocna, więc muszę więcej trenować - dodawała.

Do ich kolejnego spotkania dojdzie zapewne w przyszłym roku. Albo na zawodach FINA Champions Series, albo już na samych igrzyskach. Na pewno stworzą świetne widowisko, tym razem rozstrzygając między sobą wszystkie kwestie już tylko w bezpośredniej, sportowej rywalizacji.

Sprawdź też poprzednie tematy dnia:
21.07: Manifest Hortona
22.07: Wyjątkowy gest dla wielkiej nieobecnej
23.07: Włoska robota. Super Simo mistrzynią świata
24.07: Milak rozpostarł skrzydła. Czy to początek nowej ery?
25.07: Dressel kontra Chalmers. Rywalizacja na lata?
26.07: Historia pewnej bandany
27.07: Ledecky pokazała ludzką twarz. A później zrobiła to, co zwykle
28.07: Rewelacja z Lakeville. Siedemnastolatka objawieniem mistrzostw