Świat

Gwangju 2019: Nieśmiertelna "La Divina". Ósmy medal wieńczy dzieło

Szymon Gagatek 2019-07-30 21:28

- To był mój ostatni start w karierze na 200 m stylem dowolnym - stwierdziła Federica Pellegrini tuż po triumfie na mistrzostwach świata w Budapeszcie w 2017 roku. O tym, jak bardzo pochopnie wypowiedziała te słowa, przekonała się dość szybko. Po dwóch latach ponownie stanęła na najwyższym stopniu podium swojej koronnej konkurencji, zdobywając ósmy z rzędu medal czempionatu globu.

Już ponad dwa tysiące lat temu Wirgiliusz zauważył, że "niestałą i zmienną jest zawsze kobieta". Myśl varium et mutabile semper femina, którą zapisał w słynnej "Eneidzie" w 19 r. p.n.e., idealnie wpisuje się w charakter zwyciężczyni rywalizacji na 200 m stylem dowolnym w Gwangju. Federica Pellegrini w swoim sportowym życiu wielokrotnie zmieniała podjętą wcześniej decyzję, ale zawsze miała przy tym tak dużo szczęścia, że ostatecznie wszystko kończyło się znakomicie i dla niej, i dla jej kibiców.

Chyba nikt w 2004 roku nie spodziewał się - widząc nieśmiało uśmiechniętą, niepozorną blondynkę, stojącą na podium igrzysk w Atenach - że w trakcie następnych 15 lat stanie się ona nie tylko legendarną zawodniczką, ale też jedną z największych celebrytek pływackiego świata. Tytuł wicemistrzyni olimpijskiej wywalczyła kilka dni po swoich 16. urodzinach. Tak rozpoczęła się jej niesamowita kariera. Rok później dołożyła do kolekcji pierwszy medal mistrzostw świata. Debiut na tej imprezie w Montrealu zakończyła ze srebrem i później, przez całe sportowe życie, nie wypadła już poza pierwszą trójkę czempionatu globu. W 2008 roku zdobyła też upragnione złoto igrzysk w Pekinie.

Kolejne olimpijskie starty kończyły się dla niej rozczarowaniami. W Londynie była 5., w Rio de Janeiro 4. (do brązu straciła tylko 26 setnych sekundy). Po występie w Brazylii w 2016 roku zaczęła nawet poważnie rozważać zakończenie kariery i była dość blisko tego kroku. Na szczęście szybko udało jej się pozbierać i wystartować na mistrzostwach świata na krótkim basenie w Windsorze. Opłacało się. Zwyciężyła i z dużym animuszem weszła w 2017 rok. - Ten medal to efekt mojego poświęcenia i chęci, by się nie poddawać. To część mojego DNA, także w wieku dwudziestu ośmiu lat - mówiła wtedy. Wszystko dalej szło po jej myśli. Na czempionacie globu w Budapeszcie poradziła sobie rewelacyjnie, niespodziewanie pokonując w finale samą Katie Ledecky. 

Po wyjściu z wody Pellegrini zaskoczyła wszystkich. - To był mój ostatni start w karierze na 200 metrów - rzuciła, rozmawiajac z dziennikarzami, którzy później rozpisywali się o tym, jak pięknie zakończyła się historia jej występów w tej konkurencji. Ona sama miała się skupić na rywalizacji na o połowę krótszym dystansie. Szybko okazało się jednak, że wypowiedziane na gorąco słowa były bardzo pochopne. Już po kilku dniach stało się jasne, że jej postanowienie wcale nie będzie obejmować krótkiego basenu. Bez problemów startowała bowiem na 200 metrów w Pucharze Świata. Później Włoszka pozwoliła sobie również na pomoc kolegom ze sztafety mieszanej 4x200 m stylem dowolnym na mistrzostwach Europy na długim basenie w 2018 roku.

Indywidualnie wytrzymała dłuzej, ale chyba głównie brak dobrych wyników na 100 metrów kraulem (5. miejsce na ME w Glasgow) spowodował, że zaczęła myśleć o wycofaniu się z deklaracji z Budapesztu. W zmianie decyzji pomogła jej Międzynarodowa Federacja Pływacka, tworząc dobrze opłacane zawody FINA Champions Series. Jako rekordzistka świata otrzymała zaproszenie, zaakceptowała je i mogła rozpocząć przygotowania do wielkiego powrotu "do korzeni". W marcu, po niemal dwóch latach, wystąpiła na długim basenie na 200 m stylem dowolnym. Stało się to na lokalnych zawodach w Mediolanie. Później popłynęła jeszcze w mistrzostwach Włoch, a w czerwcu świetnie poradziła sobie w mitingu Sette Coli. 

Do Gwangju przyleciała już zatem w roli jednej z kandydatek do podium. Z tym, że jej koronna konkurencja miała być jedną z najmocniej obsadzonych na całych mistrzostwach świata. Po wiadomości o zgłoszeniu się do startu na 200 m stylem dowolnym Sary Sjoestroem takie głosy były słyszane jeszcze częściej. W dniu eliminacji wszystko się diametralnie zmieniło. Rywalki zaczęły się wykruszać. Poważne problemy ze zdrowiem miała Katie Ledecky, lekko zachorowała Emma McKeon, a napięty program startów sprawił, że z występu na tym dystansie zrezygnowała ostatecznie również Taylor Ruck. To znacznie zwiększało szanse Fede na obronę tytułu.

W sesji porannej rywalizacja nie stała na najwyższym poziomie. Włoszka, nie wysilając się zbytnio, zajęła 5. lokatę. Zabawa skończyła się w półfinałach. Pellegrini wywalczyła sobie na następny dzień tor nr 4, uzyskując czas 1:55.18. W środę nadszedł czas na rywalizację o złoto, którą rozegrała całkowicie w swoim stylu. Zaczęła spokojnie - była dopiero 7., ale już na półmetku przesunęła się na 4. pozycję, a na trzeciej 50-tce przyczaiła się do ataku. Po nawrocie ruszyła w pościg za Ariarne Titmus. Ta strategia okazała się strzałem w dziesiątkę. Czas 1:54.22, jeszcze lepszy niż ten w Budapeszcie, pozwolił jej wyprzedzić Australijkę o 44 setne sekundy. Fantastyczny finisz zapewnił Włoszce czwarty tytuł mistrzowski w karierze i historyczne osiągnięcie, które w tym momencie wydaje się być nie do powtórzenia przez jakąkolwiek pływaczkę - 8. z rzędu podium mistrzostw świata w jednej konkurencji. 

Federica Pellegrini na mistrzostwach świata na 200 m stylem dowolnym:
Montreal 2005: srebro (1:58.73)
Melbourne 2007: brąz (1:56.97)
Rzym 2009: złoto (1:52.98)
Szanghaj 2011: złoto (1:55.58)
Barcelona 2013: srebro (1:55.18)
Kazań 2015: srebro (1:55.32)
Budapeszt 2017: złoto (1:54.73)
Gwangju 2019: złoto (1:54.22)

W rozmowie z włoskimi mediami po zakończeniu wyścigu finałowego nie kryła łez. - Nie płaczę ze smutku, tylko z radości, satysfakcji i zmęczenia. Ten medal nazywa się "miłość". To wielkie osiągnięcie, w które zawsze wierzyliśmy. Jestem dumna z siebie, swojego zespołu, swojej rodziny. Pracowałam naprawdę ciężko i opłacało się jak nigdy wcześniej. Jestem szczęśliwa, to były moje ostatnie mistrzostwa świata - mówiła. - Wynik jest niesamowity. Czułam się dobrze, płynęłam tak jak chciałam 50-tka za 50-tką. To fantastyczne. Zwycięstwo w Budapeszcie było dziwne, piękne, a to dzisiejsze nieoczekiwane. Nawet pogoda mnie zaskoczyła - dodała. 

Kibice na Półwyspie Apenińskim kochają ją jak mało kogo. Nic więc dziwnego, że w ankieci La Gazetta Dello Sport na pytanie czy Pellegrini jest najsilniejszą włoską sportsmenką, aż 76% głosujących osób zaznaczyło odpowiedź "TAK". W Tokio "la Divina" może ich tylko w tym przekonaniu utwierdzić. A po igrzyskach zakończy karierę. Chyba, że znowu postanowi zmienić zdanie.

Sprawdź też poprzednie tematy dnia:
21.07: Manifest Hortona
22.07: Wyjątkowy gest dla wielkiej nieobecnej
23.07: Włoska robota. Super Simo mistrzynią świata
24.07: Milak rozpostarł skrzydła. Czy to początek nowej ery?
25.07: Dressel kontra Chalmers. Rywalizacja na lata?
26.07: Historia pewnej bandany
27.07: Ledecky pokazała ludzką twarz. A później zrobiła to, co zwykle
28.07: Rewelacja z Lakeville. Siedemnastolatka objawieniem mistrzostw
29.07: Konflikt zażegnany, czyli "buddy movie" w stylu klasycznym