Wywiady

Jakub Kraska: Za rok będziemy chcieli więcej

Szymon Gagatek 2018-08-03 23:25

Pogoń Jakuba Kraski za europejską czołówką na trzecim odcinku finałowego wyścigu na dystansie 4x100 m stylem dowolnym była ozdobą piątkowego popołudnia w Glasgow w wykonaniu Biało-czerwonych. Członek naszej juniorskiej sztafety, która w ubiegłym roku podbijała Europę i świat, teraz musiał się sprawdzić w nowej roli. I wypadł w niej rewelacyjnie!

Ochłonąłeś już po wyścigu finałowym?

Jeszcze nie, po tych emocjach dziś pewnie naprawdę ciężko będzie zasnąć.

W tym wyścigu na pewno towarzyszyły Ci wielkie emocje.

Jak wskakiwałem do wody, to chciałem tylko dać z siebie wszystko. Pamiętam jeszcze co się działo do momentu nawrotu, a na ostatnich metrach miałem już zamknięte oczy. Płynąłem do przodu, nie patrząc na nikogo. Tak, by jak najszybciej dotrzeć do mety.

Jak z chłopakami ze sztafety przyjęliście ten sukces?

To była wielka euforia. W ogóle do nas nie docierało, że mamy brąz, byliśmy strasznie szczęśliwi. Spodziewaliśmy się, że możemy o coś powalczyć, ale aż o medal? Co prawda Włosi i Rosjanie pokazali, że tym razem byli szybsi, ale za rok są mistrzostwa świata na długim basenie, a tam na pewno będziemy chcieli więcej!

Ten wyścig sprawił, że poczułeś się pełnoprawnym członkiem seniorskiej kadry?

Tak, dziś chyba rzeczywiście poczułem, że to pływanie to naprawdę poważna sprawa i że wchodzę w świat seniora.

W ostatnich latach byłeś ważnym ogniwem sztafety 4x100 m stylem dowolnym na mistrzostwach Europy i świata juniorów, na których odnosiłeś z kolegami duże sukcesy. Doświadczenie z tych wyścigów zaprocentowało?

Doświadczenie z juniorskich sztafet na pewno dało mi dużo. W ostatnim roku pływałem w nich na ostatniej zmianie. Lubię kończyć wyścigi, bo to na finiszu są największe emocje. Taka presja dobrze na mnie działa. Aczkolwiek ściganie się wśród juniorów i seniorów to zupełnie co innego.  Tu miałem okazje walczyć chociażby z Władimirem Morozowem - wielokrotnym rekordzistą świata, mistrzem świata i Europy. Mogę nawet powiedzieć, że to był dla mnie zaszczyt. Ale to też mnie napędza.

Świetnie poradziłeś sobie w tym tłoku, przesuwając nas z 7. na 2. miejsce. 

W takich wyścigach najważniejsze jest, żeby się odnaleźć i żeby to cię nie przerosło. Gdyby tak się stało, to uzyskałbym zupełnie inny rezultat. Trzeba było do tego podejść z chłodną głową i chęcią walki.

Na miejsce w wyścigu finałowym też musiałeś sobie zasłużyć.

Rano ścigaliśmy się o tę sztafetę. Była zasada, że najwolniejszy odpada. Wygrałem z Jankiem Hołubem naprawdę nieznacznie, głównie dzięki lepszej reakcji, ale popołudniu chyba udowodniłem, że to, że znalazłem się w tej drużynie to nie przypadek.

W tym roku startowałeś już na mistrzostwach Europy juniorów, ale to zmagania w Glasgow miały być Twoimi docelowymi zawodami?

Ciężko powiedzieć. Przed mistrzostwami Europy juniorów też miałem odpuszczenie, wszystkie przygotowania były przeprowadzone bardziej z myślą o starcie w Helsinkach niż Glasgow. Start w Szkocji to miało być takie przetarcie przed wejściem w życie seniora. Wyszło tak, że na MEJ nie do końca trafiłem z formą, byłem sztywny, ciężki i przez to pływałem wolniej. Okazało się za to, że w Szkocji się odkułem.

Twoje przygotowania do tego sezonu były specyficzne. Do ostatniej chwili przed MP byłeś na zgrupowaniu wysokogórskim w Sierra Nevada. Jak to na Ciebie wpłynęło?

Zaraz po powrocie z gór byłem nastawiony do tego doświadczenia negatywnie. Na mistrzostwach Polski czułem się tak samo jak w Helsinkach, ciężko mi się pływało. Gdy pływałem, nie czułem tej energii, tego „czegoś”. Ale to dobre doświadczenie na przyszłość. Analizowaliśmy, w którym momencie najlepiej mi się pływało na treningach, badaliśmy też krew. Może kiedyś pojadę jeszcze na obóz wysokogórski, a teraz mamy już jakąś wiedzę, na której możemy bazować. 

Traktujesz dzisiejszy występ jako dobry prognostyk przed kolejnymi startami w Glasgow?

Ten start na pewno daje mi teraz dużą wiedzę o mojej obecnej formie. Sądzę, że jestem w stanie powalczyć o półfinał na 100 m kraulem. To byłoby naprawdę duże osiągnięcie, bo to przecież moje pierwsze zawody o takiej randze wśród seniorów. Gdybym dostał się do półfinału, byłbym naprawdę przeszczęśliwy.