Wywiady

Filip Zaborowski: Zawsze trzeba mieć plan B

Szymon Gagatek 2016-05-16 02:20

Filip Zaborowski będzie jednym z pierwszych Polaków, którzy zaprezentują się dziś na londyńskiej pływalni. Tuż po 11:00 przystąpi do rywalizacji w swojej koronnej konkurencji, 400 m stylem dowolnym. Być może przybliży się wtedy do swojego debiutu na Igrzyskach, chociaż - jak sam zauważa - o miejsce w olimpijskiej kadrze na tym dystansie wcale nie będzie tak łatwo.

Partnerem relacji z mistrzostw Europy w Londynie jest Małopolski Okręgowy Związek Pływacki.

Jakie jest Twoje nastawienie przed jutrzejszym startem na 400 m stylem dowolnym?

Podchodzę do tego występu z dużym spokojem. Oczywiście, mam gdzieś w głowie, że jest to jeden z moich ważniejszych startów w życiu, bo nie dość, że są to mistrzostwa Europy, to jeszcze zawody kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich. Będę miał jeszcze szansę wypełnić to minimum w Szczecinie, ale główną formę szykowaliśmy jednak na starty w Londynie i to tutaj chciałbym powalczyć o jak najlepsze czasy i miejsca. Tak naprawdę cały okres przygotowań od początku roku przebiegł po naszej myśli - nie było żadnych chorób, żadnych kontuzji, mocno przepracowałem ten okres - więc myślę, że będzie dobrze.

Jak wyglądał Twój ostatni tydzień przed mistrzostwami, finalne szlify?

Ostatni tydzień to już tak naprawdę "kąpiel", w porównaniu do tego co robimy zazwyczaj w okresie treningowym. Starałem się łapać jak największy luz, pływać jak najszybciej, z jak najmniejszą frekwencją i wkładać w to jak najmniej siły. Udawało nam się to, wychodziło to naprawdę bardzo dobrze. Było też dużo zabiegów odnowy, kąpieli w zimnej wodzie, masaży. Raczej wypoczynek, niż jakieś ciężkie trenowanie. Co miało być wytrenowane, to już zostało zrobione. Teraz już niestety nic więcej się nie da zrobić, trzeba odpoczywać.

Mamy świeżo w pamięci mistrzostwa świata. Wtedy Ty i Wojtek Wojdak bardzo mocno otworzyliście reprezentacyjne starty. Można powiedzieć, że "nakręciły" one całą kadrę. Czujecie na sobie presję, w związku z tym, że od Waszych wyników może zależeć czy powtórzy się sytuacja z Kazania, która napędzi resztę drużyny czy też nie myślicie o tym w ten sposób?

To prawda, rzeczywiście jest coś w tym, że gdy pierwsi zawodnicy dobrze zaczynają, to pozostałe starty przebiegają w podobnej atmosferze. Szczerze mówiąc, jest to może jakieś niewielkie obciążenie, ale chyba ani ja, ani Wojtek, ani Kacper, ani Janek, który można powiedzieć międzynarodowo debiutuje na tym dystansie, nie myślimy o tym. Na pewno chcielibyśmy wystartować jak najlepiej, bo myślę, że niektórzy zawodnicy mogą tak na to patrzeć i bardzo by chcieli, żeby nam dobrze poszło. Jest jednak coś w tym, że po dobrym początku ten duch sportowej, mocnej i naprawdę udanej rywalizacji przekłada się na całą ekipę. Mam więc nadzieję, że w tym przypadku będzie podobnie jak w Kazaniu i znów zaskoczymy - tym razem Europę - dobrym pływaniem.

W Kazaniu pływałeś już szybciej od minimum olimpijskiego. Od tego czasu minął już niecały rok. Jak patrzysz na ten okres? Nad czym najbardziej pracowałeś w tym czasie?

Były różne nowe bodźce. W tym roku trochę więcej trenowałem z trenerem Ptaszyńskim. Pościgałem się z Wojtkiem Wojdakiem i myślę, że dla nas obu to zaplusowało. Pracowaliśmy po równo - dużo nad wytrzymałością, dużo nad tolerancją, czyli drugą częścią dystansu, kiedy zmęczenie jest już spore i trzeba pokonać ten kwas w mięśniach, nie pozwalający czasami pływać tak dobrze, jak by się tego chciało. Robiliśmy duże kilometry, pływaliśmy też na wysokich kwasach, także myślę, że to wszystko złoży się na całkiem fajny występ. Nie ukrywam, że chciałbym pływać szybko, na pewno lepiej od minimum olimpijskiego, ale to nie do końca daje pewne miejsce w ekipie. Są tylko dwa, a chętnych jest tak naprawdę bardzo wielu. Już na mistrzostwach Europy jest nas czterech, a nie zapominajmy też o pływakach, którzy przylecą do Szczecina ze Stanów. Tam też jest kilku dobrych zawodników. Więc dopóki mistrzostwa Polski się nie zakończą, nie można być pewnym miejsca w drużynie na Rio. 

Ta zaostrzona rywalizacja była jednym z powodów ostatecznej decyzji o starcie na 1500 m stylem dowolnym? Dwa lata temu, po mistrzostwach Europy w Berlinie, wydawało się, że jesteś bliski nawet całkowitej rezygnacji z występów na tym dystansie. 

Punktem, który przeważył, był występ w Sztokholmie, gdy w ciężkim treningu podszedłem do tego startu na totalnym luzie i zrobiłem to tak jak powinno się robić, czyli zupełnie odciąłem się od wszystkiego, nie patrzyłem na innych zawodników i płynąłem swoim tempem. Uzyskałem całkiem dobry czas, trzy sekundy gorszy od rekordu życiowego. Myślę, że to jest całkiem niezły prognostyk. Warto by było poprawić moją starą życiówkę, bo jednak jak zawodnik ma 3:47 na 400 metrów, to trochę wstyd pływać 15:22 na 1500. Zawsze trzeba mieć plan zastępczy. Jest plan A, czyli 400 metrów, więc trzeba mieć też plan B - 1500. Mam nadzieję, że uda mi się powalczyć i może zaskoczyć niektórych. Nie jestem jednak do końca w stanie powiedzieć, na ile mogę oszacować swój rezultat. Czy będzie to wynik lepszy czy gorszy od minimum - trudno stwierdzić.