Wywiady

Jacek Czech – Czuję się sportowcem niespełnionym

Marcin Ryszka 2015-06-19 23:12

Na niedawno zakończonych mistrzostwach Polski niepełnosprawnych uzyskiwał świetne wyniki. Zawdzięcza to wytrwałości i konsekwencji w dążeniu do celu. Ten test jest znakomitą okazją do przemyśleń nad własnym życiem i do poszukania motywacji w codziennych trudach. Zapraszamy do zapoznania się z historią człowieka, który mimo barier walczy, a jego celem jest medal na Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio.

Jacek Czech jest zawodnikiem polskiej kadry pływaków niepełnosprawnych. Dla naszego kraju zdobywał medale mistrzostw świata i Europy. Reprezentował Polskę również na Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie, gdzie uplasował się tuż za podium. Jeśli chodzi o niepełnosprawność Jacka, to porusza się on na wózku. Trafił na niego po nieszczęśliwym skoku na główkę.

- To był dokładnie 4 sierpnia 1994 roku. Miałem wtedy 18 lat. Ukończyłem trzecią klasę liceum i przygotowywałem się do klasy maturalnej. To były wakacje. Przez nieszczęśliwy wypadek trafiłem na wózek. Początkowo byłem całkowicie sparaliżowany. Mogłem tylko posługiwać się wzrokiem, jednak dzięki własnemu determinacji i chęci życia podjąłem bardzo ciężką rehabilitację, która przez pierwsze 4 lata trwała nawet 8 godzin w ciągu dnia. Stałem się osobą samodzielną i mogę teraz żyć tak jak chcę, ale pamiętam o tym, ile to kosztowało pracy mojej oraz osób mi pomagających.

Pływanie w życiu Jacka pojawiło się stosunkowo szybko. Z początku była to forma rehabilitacji, potem był już tylko wyczyn. Jacek do pływania trafił dzięki świętej pamięci Katarzynie Mielczarek, która zaprosiła go na jeden dzień na zgrupowanie kadry przygotowującej się do Igrzysk Paraolimpijskich Ateny 2004. Tam mógł zobaczyć jak trenują najlepsi pływacy w naszym kraju. Od tego momentu rozpoczął treningi pływackie. Nasz reprezentant startuję w grupie S2, czyli jest to jedna z najniższych kategorii startowych, a więc najbardziej poszkodowana przez los. Wyścigi na 50m trwają tu ponad minutę, a więc ponad o połowę więcej czasu niż wyścigi w najwyższych grupach. Jednak nie można powiedzieć, aby i tu brakowało emocji.

Sam Jacek początkowo miał problemy z przyznaniem grupy startowej. Na pierwszej komisji, która przyznaje międzynarodową grupę startową, dostał S3, jednak po pewnym czasie została mu ona zmieniona na S2. Trafił do ścisłej kadry i pojechał z Polską reprezentacją na mistrzostwa Europy do Reykjaviku. Zdobył tam dla polskiej reprezentacji pierwsze medale.

- Te zawody dały mi takiego przysłowiowego kopa i wiarę w to, co robię. Wiedziałem, że moja praca idzie w dobrą stronę i chcę się temu poświęcić – mówi Jacek.

Następnie Czech zdobywał medale na mistrzostwach świata w Eindhoven 2010. Znalazł się w kadrze na igrzyska w Londynie, jednak tam nie udało mu się zdobyć medalu. Po nieudanych igrzyskach postanowił trenować dalej, a jego starania zaowocowały medalem na mistrzostwach świata w Montrealu 2013 r.

-Po igrzyskach w Londynie zmieniły się przepisy dotyczące przyznawania stypendiów za zajęte miejsca na imprezach międzynarodowych – tłumaczy Czech. Dawniej programem stypendialnym zostawały objęte osoby, które zajmowały miejsce od 1 do 3. Wymogiem było, że w danej dyscyplinie musi startować minimum 8 zawodników z 6 różnych państw. Obecnie nagradzana jest cała finałowa ósemka, ale w konkurencji musi wystartować 12 zawodników z ośmiu różnych krajów. Ponieważ zawodników takich jak ja jest na świecie zdecydowanie mniej niż w grupach zawodników pełnosprawnych, kryterium to jest niemozliwe do spełnienia. Wynikiem tego Jacek oraz jego koledzy i koleżanki od 2 lat pozostali pozbawieni zarówno stypendiów, jak i nagród. - To smutne, że sportowcy, którzy zdobywają medale, pozbawieni są tak naprawdę środków finansowych na swoje treningi - mówi Jacek.

- Jestem bardzo rozgoryczony faktem, że my, reprezentanci Polski, często musimy prosić o podstawowe rzeczy, takie jak możliwośc treningu, wyjazdu na zawody, odżywki, odnowę biologiczną. Dlatego czuję się sportowcem niespełnionym, gdyż moje wyniki mogłyby być zdecydowanie lepsze, gdybym tylko mógł normalnie trenować – mówi Czech.

Słuchając wypowiedzi polskiego reprezentanta, można usłyszeć wiele smutku, jednak on sam mówi, że chciałby być po prostu traktowany na równi z innymi sportowcami z orzełkiem na piersi.

- Musimy pamiętać, że tacy zawodnicy, startujący w grupach startowych jak moja, napotykają wiele problemów podczas swoich treningów. Obrazowo moja wyprawa na trening trwa 2,5 godziny. Muszę wstać, zrobić sobie posiłek, przygotować wszystkie potrzebne odżywki, bo bez odpowiedniej diety i suplementacji nie osiągnie się nic w dzisiejszym sporcie. Później muszę spakować się na trening i dotrzeć do samochodu, ponieważ prowadzę sam i mam odpowiednio przystosowany pojazd. Jednak wystarczy, że spadnie śnieg, który zasypie mi podjazd na wózek i napotykam problem, który jest mi bardzo ciężko samemu rozwiązać. Ktoś musi mi również pomóc załadować wózek do samochodu, a gdy już dojade na miejsce ten wózek wyciągnąć, abym mógł na nim pojechać na basen. Dlatego tak niewielka liczba zawodników decyduję się na tak ciężką dyscyplinę, jaką jest pływanie. Ja po treningu w wodzie nie wracam do domu, tylko udaję się od razu na siłownie, gdzie robię trening siłowy, ze względu na to aby nie tracić zbędnego  czasu na dojazd. To tylko pokazuję jak ciężka jest to dyscyplina dla takiej osoby jak ja, która oprócz obciążeń treningowych musi zmagać się z innymi utrudnieniami na swojej drodze. Przez nowe przepisy bardzo trudno jest mi dostać stypendium za swoje sukcesy sportowe. Na szczęście mam swoich sponsorów, ale to jest minimum z minimum. Często dochodzi do takich dylematów, czy powinienem przeznaczyć środki na paliwo, czy na jedzenie? – dodaje Czech.

Jednak Jacek nie poddaje się, trenuje intensywnie przez 6 dni w tygodniu - zarówno w basenie, jak i na siłowni. Specjalnie dla niego został stworzony indywidualny program treningowy w klinice sportowej, a współpraca z fizjologiem prof. Tomaszem Gabrysiem przynosi wspaniałe efekty.

- Zawodnicy z całego świata pływają, coraz szybciej. Proszę sobie wyobrazić, że jeszcze kilka lat temu, aby zdobyć medal na arenie międzynarodowej zawodnik na 50m mógł pływać w granicach 1 minuty i 9 sekund. W 2013 roku żebym mógł zdobyć medal mistrzostw świata musiałem pływać 1 minuta i 4 sekundy. Rok temu było to o kolejne dwie sekundy szybciej. Jestem świadomy, że w Rio będę musiał pływać w granicach 58 sekund. Jestem w stanie to zrobić. Współpracuję ze znakomitym sztabem. Treningi w wodzie układa mi trenerka Hanna Klimek-Włodarczak, która wiele lat prowadziła kadrę pełnosprawnych pływaków. Współpracuję również z klinką sportową Carolina Medica Center z Warszawy. Jestem w stałym kontakcie z psychologiem sportowym. Tylko taką drogą można dojść do sukcesu sportowego, a na to wszystko brakuję środków. 

Obecnie kadra znajduję się na ostatnim zgrupowaniu przed lipcowymi mistrzostwami świata w Glasgow. W stolicy Szkocji Czech wystartuje w trzech konkurencjach.

- Drugiego dnia zawodów będę płynął na 100m stylem grzbietowym. Czwartego dnia wystartuję na 50m stylem dowolnym w grupie łączonej z S3., Jako niższa grupa mogę tak zrobić, jednak należy pamiętać, że w S3 są sprawniejsi zawodnicy, którzy uzyskują lepsze rezultaty. Jednak ten start jest po to, by skrócić przerwę, ponieważ ostatniego, siódmego dnia będę startował w swojej koronnej konkurencji, 50m stylem grzbietowym. Będzie to takie przysłowiowe być albo nie być – śmieje się Czech.

Miejmy nadzieję, że Jacek Czech po raz kolejny pokarzę, że mimo problemów i utrudnień zawodnik jest w stanie przygotować się do najważniejszej imprezy sezonu i dostarczy kibicom wielkich powodów do zadowolenia swoimi startami. Pierwsze starty już w połowie lipca, a relacje z tej imprezy będziecie mogli śledzić na łamach naszego portalu.