Wywiady

Paweł Juraszek: Nikt na mnie nie stawiał

Marcin Ryszka 2017-02-07 11:50

Medal wywalczony na ubiegłorocznych letnich mistrzostwach Polski był jego pierwszym krążkiem zdobytym na krajowym podwórku. Jako praktycznie anonimowy zawodnik wypełnił w Szczecinie minimum na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, a w styczniu zwyciężył w naszym głosowaniu na "Progres Roku". Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Pawłem Juraszkiem.

Rok 2016 zaliczysz na pewno do bardzo udanych. Jak przyjąłeś informację, że głosami członków kapituły zwyciężyłeś w kategorii „Progres Roku”?

Już sam fakt, że mogłem znaleźć się w gronie zawodników, którzy zostali nominowani do tej kategorii, był dużym wyróżnieniem. Wiedziałem, że jakiś postęp w tym roku zrobiłem, ale wiedziałem też, że pozostali zawodnicy również się bardzo poprawili. Liczyłem gdzieś po cichu, że załapie się powiedzmy na miejsce tuż poza czołową trójką. Jak widać stało się inaczej i bardzo się z tego powodu cieszę.

Można powiedzieć, że do letnich mistrzostw Polski seniorów byłeś anonimową postacią.

Zgadza się, oprócz trenera raczej nikt na mnie nie stawiał. 

Medal wywalczony w Szczecinie był Twoim pierwszym krążkiem wywalczonym na rodzinnym podwórku?

Dokładnie tak. Wcześniej nie zdobyłem nawet medalu na rocznikowych mistrzostwach.

To dość niecodzienna historia. Ta rozmowa to znakomita okazja, żeby kibice pływania mogli się o Tobie więcej dowiedzieć. Więc jak trafiłeś do pływania?

Urodziłem się w dość nietypowym miejscu, bo w Tel-Awiwie. Tam spędziłem pierwsze cztery lata mojego życia. Później wróciłem z rodziną do Polski i można powiedzieć, że od razu wskoczyłem do basenu. (śmiech) Oczywiście nie były to od razu profesjonalne treningi, ale coś już tam w wodzie robiłem. W szkole podstawowej trenowałem normalnie. Jeszcze wtedy nie odstawałem fizycznie od moich rówieśników, także mogłem nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Jestem późno rozwojowcem, dlatego w gimnazjum już niestety ciężko było mi rywalizować z pływakami z mojego rocznika. Nie chcę zmyślać, ale jeśli dobrze pamiętam to gdy kończyłem gimnazjum miałem 158 cm wzrostu i ważyłem 42 kg, także byłem bardzo drobny. Później już w liceum coś się ruszyło i byłem w stanie dać z siebie więcej. Od początku mojej kariery byłem związany z Dzierżoniowem. Chciałem jednak spróbować czegoś innego i przeprowadziłem się do Wrocławia. Tam jednak z różnych powodów nie miałem warunków do trenowania, także w tym okresie miałem półroczną przerwę od pływania. Postanowiłem jednak wrócić do Dzierżoniowa, do mojego trenera Andrzeja Wojtala. Postawiłem wszystko na pływanie i z zawodów na zawody mój poziom szedł w górę. Ustaliłem sobie za cel kwalifikację na igrzyska olimpijskie i wszystko było ustawione właśnie pod to. Bardzo pomógł mi mój przyjaciel Julian Soboń, który realizował ze mną treningi na siłowni. Jak widać udało się nam wspólnie osiągnąć zamierzony cel.

Ile masz teraz wzrostu?

185 cm.

A ile ważysz?

66 kg.

To zmiana jest zauważalna. (śmiech) A opowiedz więcej o swoich treningach na basenie. Jak często trenujesz? Jakie zadania realizujesz?

Trenuję 10 razy w tygodniu w wodzie i 3 razy w tygodniu na siłowni. Zazwyczaj na porannych treningach pływamy tylko jakieś zadania sprinterskie. Jeśli chodzi o kilometraż, to na takim treningu przepływam 2 km. Po południu te treningi są już trochę inne. Sama objętość też jest większa, bo pokonujemy około 4km. Moje zadania są jednak realizowane na bardzo wysokim tętnie z długą przerwą. Każdy pływak wie, jak bolą zadania, gdy tętno się już uspokaja, a tu ponownie trzeba wskoczyć na wysoki poziom. Mój trener ma taką zasadę, że każdy z jego zawodników ma mieć zapas, jeśli chodzi o bodźce treningowe. U mnie się to doskonale sprawdza. W wieku 15 lat nie miałem treningów o dużej objętości kilometrażowej - dzięki temu teraz mogę się cały czas poprawiać.

Idąc na finałowy wyścig podczas mistrzostw w Szczecinie wierzyłeś w to, że możesz się zakwalifikować do Rio?

Przed mistrzostwami liczyłem na jeszcze lepszy wynik, niż ten, który uzyskałem w finale. Moje plany pokrzyżowała jednak choroba. Tak mnie rozłożyło, że musiałem przyjmować antybiotyk. Gdy wróciłem do treningu, to moje czasy były tragiczne, aż nie chciało mi się jechać na te mistrzostwa. Jednak już po eliminacjach czułem, że jestem mocny. Bardzo się cieszę, że zakwalifikowałem się do Rio.

Sport wyczynowy wymaga wiele poświęceń. Niestety nie każdy jest się z niego wstanie utrzymać. Wiem, że założyłeś konto na stronie patronite.pl. Opowiedz trochę o tym.

Jest to portal, dzięki któremu można wspierać ciekawe inicjatywy. Każdy może wspierać jakiegoś młodego artystę, czy właśnie sportowca kwotą, którą sam określa. Myślę, że jest to ciekawa koncepcja.

Jakie stawiasz sobie cele na ten rok?

Moje plany są na pewno bardzo ambitne. Jednak nie chciałbym o nich za bardzo opowiadać. Patrząc na minima na najbliższe mistrzostwa świata w Budapeszcie, jestem świadomy, że są one na pewno w moim zasięgu, jednak musimy jeszcze pamiętać, że są tacy zawodnicy jak Konrad Czerniak i Filip Wypych. Rywalizacja zapowiada się bardzo emocjonująco. Na pewno zrobię wszystko, żeby trzymać się swojego wyznaczonego planu.

-> PAWEŁ JURASZEK NA PATRONITE 

foto: Paweł Juraszek