Świat

PŚ: Hosszu rządzi w Hongkongu

Szymon Gagatek 2016-10-29 19:54

Sześć medali, w tym aż pięć z najcenniejszego kruszcu, wywalczyła Katinka Hosszu podczas pierwszego dnia Pucharu Świata w Hongkongu. Ostatnie zawody tegorocznego cyklu mocnym akcentem rozpoczął też lider klasyfikacji generalnej mężczyzn, Władimir Morozow. Rosjanin był bardzo blisko poprawienia własnego rekordu świata na dystansie 100 m stylem zmiennym.

W rywalizacji kobiet rozegrano dziś osiem konkurencji. W większości na najwyższym stopniu podium stawała Hosszu. Węgierka bez większych problemów zwyciężyła na 200 i 800 m stylem dowolnym (1:53.98; 8:21.09), 50 i 200 m stylem grzbietowym (26.40; 2:02.28) oraz 200 m stylem zmiennym (2:05.39). W sobotnie popołudnie Żelazna Dama wystartowała jeszcze na dystansie 100 m stylem motylkowym, ale w finale musiała uznać wyższość Kelsi Worrell. Amerykanka popisała się rewelacyjnym występem, uzyskując czas 55.49. Dzięki temu o jedną dziesiątą sekundy poprawiła rekord kraju, należący od 2010 roku do Dany Vollmer. Hosszu dopłynęłą do mety siedemdziesiąt jeden setnych sekundy za nią. Kolejny raz najbardziej wartościowym rezultatem pierwszego dnia Pucharu Świata wśród pań mogła się natomiast pochwalić Alia Atkinson. Żabkarka z Jamajki na dystansie 100 m stylem klasycznym zanotowała rezultat 1:02.68 (984 pkt FINA). 

W zmaganiach mężczyzn najbardziej wyróżnił się Władimir Morozow. Rosjanin po raz pierwszy w tegorocznym cyklu Pucharu Świata postanowił odpuścić start na 100 m stylem dowolnym i całkowicie skupił się na sprinterskiej rywalizacji żabkarzy - w której zajął drugie miejsce, jedynie za Felipe Limą z Brazylii (26.32 - 26.55) - oraz na walce o złoto na 100 m stylem zmiennym. W konkurencji, w której w tym roku został rekordzistą świata, ponownie błysnął formą, pokonując cztery długości basenu w 50.33, a więc zaledwie o trzy setne sekundy wolniej od najlepszego wyniku w historii.

Po serii trzech porażek z Dayią Seto na dystansie 200 m stylem motylkowym, Chad le Clos wrócił na najwyższy stopień podium swojej koronnej konkurencji. Południowoafrykańczyk tym razem nie miał najmniejszych problemów z wyprzedzeniem swojego rywala. Jako jedyny złamał w wyścigu finałowym barierę minuty i pięćdziesięciu sekund (1:49.95) i finiszował niemal dwie i pół sekundy przed Japończykiem. Do tego dołożył złoto na 50 m stylem motylkowym (22.31). Z kolei Seto triumfował na 400 m stylem zmiennym, ale w tym wypadku również nie zbliżył się do swoich najlepszych osiągnięć z ostatnich tygodni (4:04.11).