Świat

Rio 2016: Gorący kartofel

Szymon Gagatek 2016-08-04 14:37

Grupa osób zbiera się w kółku, z ręki do ręki przekazują sobie małą piłeczkę aż do momentu zatrzymania muzyki. Osoba, która w tej chwili trzymała przedmiot w swoich dłoniach odpada. To podstawowe zasady zabawy w tzw. "gorącego kartofla". Łatwo odnieść wrażenie, że przed igrzyskami w Rio pograć w nią postanowiły organy odpowiedzialne za decyzję w sprawie startu rosyjskich pływaków.

Do rozpoczęcia rywalizacji o olimpijskie medale pozostały już tylko dwa dni, a my wciąż nie wiemy, czy na pływalni zobaczymy wielkie gwiazdy reprezentacji Rosji: Julię Jefimową, Władimira Morozowa i Nikitę Łobincewa. Wydawało się, że przynajmniej kwestia występu dwóch ostatnich rozstrzygnie się w środę, ale nic takiego nie miało miejsca. Tym razem to Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) postanowił przerzucić odpowiedzialność na kolejny organ. Zanim jednak o tym, uszeregujmy najpierw wszystkie wydarzenia.

W ubiegłym tygodniu FINA poinformowała, że w igrzyskach nie wystartuje siedmioro rosyjskich pływaków. Czworo z nich mających na swoim koncie dopingowe wpadki oraz troje znajdujących się w raporcie Richarda McLarena dla Światowej Agencji Antydopingowej, mówiącym o regularnym, systemowym tuszowaniu i podmienianiu w laboratoriach w Moskwie i Soczi próbek mogących dać wynik pozytywny. Morozow i Łobincew znaleźli się w drugiej grupie, razem z grzbiecistką Darią Ustinową. Obaj niemal natychmiast złożyli odwołanie do CAS.

Trybunał miał podjąć decyzję w ich sprawie już we wtorek. Pierwsze informacje przekazywane przez agencję prasową TASS mówiły, że brązowym medalistom olimpijskim w sztafecie 4x100 m stylem dowolnym dano zielone światło na start w Rio. Nie miał tego jednak zrobić CAS, a... Międzynarodowa Federacja Pływacka. FINA szybko wydała oświadczenie, w którym zaprzeczyła medialnym doniesieniom. Następnego dnia wreszcie pojawił się natomiast komunikat Trybunału, z którego wynikało, że cała sprawa została skierowana do MKOl.

Ostateczny werdykt wyda zatem powołany specjalnie na tę okoliczność 3-osobowy panel, utworzony przez Juana Antonio Samarancha z Hiszpanii (syna byłego Prezydenta MKOl, aktualnie wiceprezydenta Światowej Unii Pięcioboju Nowoczesnego), Ugura Erdenera z Turcji (przewodniczącego Komisji Medycznej) i Claudii Bokel z Niemiec (szefowej Komisji Zawodniczej). To właśnie na nich zabawa w "gorącego kartofla" będzie musiała się zakończyć. Paradoksalnie piłeczka ponownie trafiła więc do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który przecież całą zabawę rozpoczął. Działacze tej organizacji jako pierwsi umyli ręce od odpowiedzialności, nie chcąc wykluczać z igrzysk całej kadry Rosji.

Wciąż nie wyjaśniła się też sprawa Julii Jefimowej. Jej wstępne przesłuchanie w Trybunale odbyło się w poniedziałek, ale kontynuacja została przesunięta na dziś. Przypadek 24-latki różni się trochę od sprawy jej dwóch reprezentacyjnych kolegów. Jefimowa została bowiem wykluczona z rywalizacji w Rio przez krajowy komitet olimpijski - zgodnie z zaleceniem MKOl, by zabronić startu w Brazylii pływakom mającym dopingową przeszłość. Adwokaci rosyjskiej żabkarki twierdzą, że było to bezprawne działanie, niezgodne z regułami przyjętymi kilka lat temu, znoszącymi tzw. "zasadę z Osaki", wedle której winny stosowania niedozwolonych środków po zakończeniu zawieszenia nie może uczestniczyć w kolejnych igrzyskach.