Wywiady

Marcin Stolarski: Wiem co muszę zrobić, aby dogonić świat

Marcin Ryszka 2016-08-16 21:04

Zakończone już dla pływaków igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro były jego pierwszymi w życiu. Z Brazylii wraca jednak z podniesioną głową i wyraźnie podkreśla, że pływacka rodzina w trudnych chwilach powinna się wspierać. Zapraszamy do rozmowy z Marcinem Stolarskim, żabkarzem reprezentującym na co dzień barwy Żoliborza Warszawa.

Za Tobą Twoje pierwsze igrzyska. Trzeba powiedzieć szczerze, że cała reprezentacja spisała się poniżej oczekiwań. Jak Ty podsumujesz swoje starty?

Uważam, że w podsumowaniu naszych występów każdy start należałoby przeanalizować oddzielnie i odpowiedzieć sobie, co nie wypaliło. Jeśli chodzi o mój występ indywidualny, to na pewno nie popłynąłem tak jak chciałem. Przed startem analizowałem listy startowe i wiedziałem, że jeśli chcę awansować do półfinału muszę pływać w granicach 59.70. Właśnie dlatego bardzo mocno zacząłem i na drugiej długości próbowałem utrzymać to tempo. Niestety, jak było widać, brakło sił na końcówce. Zaryzykowałem i niestety się nie udało. Natomiast w sztafecie było odwrotnie. Bałem się powtórki z wyścigu indywidualnego i z kolei zacząłem zbyt wolno. Na drugiej pięćdziesiątce znacznie przyspieszyłem, ale czas również nie był zadowalający. 

Igrzyska olimpijskie to największa sportowa impreza świata. Czy czułeś różnicę między nimi a innymi dużymi międzynarodowymi zawodami pływackimi?

Mogę igrzyska w Rio porównać z mistrzostwami świata w Kazaniu. Mówiąc szczerze, nie licząc pojawienia się kółek olimpijskich, nie czułem żadnej różnicy, też mieszkaliśmy w wiosce, było mnóstwo sportowców, atmosfera wielkich zawodów i rywalizacji. Rozmawiałem z innymi zawodnikami i zgodnie stwierdzaliśmy, że nie paraliżował nas stres. Podczas startów czuliśmy się bardzo dobrze. Często pojawiały się wypowiedzi w stylu: „Dobrze mi się płynęło, wszystko mi wyszło, skok nawrót, czucie wody. Myślałem, że jest ok. Gdyby tylko nie ten wynik na tablicy, który pokazywał że popłynąłem znacznie wolniej od życiówki”. Wiadomo, że w Rio każdego dnia atmosfera w naszej ekipie coraz bardziej gęstniała. Z każdym niepowodzeniem nasze skrzydła były coraz bardziej przycinane. Wpływ miały na to właśnie nasze wyniki. W Kazaniu odnosiliśmy sukces za sukcesem. Od pierwszego do ostatniego dnia. To nas nakręcało, a pojedyncze gorsze występy nie miały na to wpływu. Do Rio również jechaliśmy nakręceni na szybkie pływanie. Niestety, mimo że dawaliśmy z siebie wszystko, czegoś zabrakło.

Sam wywołałeś temat atmosfery w Waszej grupie. Jak wygląda to z Twojej perspektywy?

Dla mnie ta cała sytuacja jest trochę śmieszna. Z Kazania wracaliśmy w chwale. Z każdej strony dochodziły same pozytywne słowa. Teraz, mimo równie ciężkiej pracy, nie wyszły nam igrzyska i opinie o nas zmieniły się o 180 stopni. Oczywiste jest, że igrzyska są najważniejsze, ale nie można tylko nimi podsumowywać pracy całej kadry. Zupełnie nie rozumiem zachowania Alicji Tchórz. Była w kadrze od początku, czyli od stycznia 2015 i doskonale wiedziała jakie panują w niej zasady. Jeśli nie odpowiadały jej treningi, mogła zrezygnować w każdej chwili, a nie narzekać na obozach że jej coś nie odpowiada. Rozmawiałem z osobami, które trenują w Stanach. Tam trener jest wielkim autorytetem i to co powie jest święte. Osobiście bardzo dobrze wspominam treningi z trenerem Andrzejem Świtkowskim. Wiem, że dzięki tej pracy udało mi się ustanowić nowy rekord Polski w Szczecinie. Na treningach nikt nie narzekał i wszyscy ciężko pracowaliśmy. Jeśli ktoś miał własny pomysł na trening, to nie powinien być na obozach kadry. Rozmawiałem z zawodnikami choćby z wioślarstwa i osoba będąca w kadrze musi realizować program kadry centralnej. Jeśli nie bierze udziału w zgrupowaniach, to traci stypendia ministerialne. W pływaniu nie ma takiej zasady, oferowane jest centralne szkolenie. Kto chce - niech jedzie, kto nie chce - nie musi. Centralne szkolenie straciłoby sens tylko jeżeli zostałoby niewielu zawodników chętnych do przyjeżdżania na obozy, a chętnych było dużo. Czy jeżeli żadnemu pływakowi w Rio nie wyszło, to oznacza że mamy słabych szkoleniowców? Mi jako zawodnikowi nigdy nie przyszłoby do głowy obwiniać trenera. Jesteśmy małą pływacką rodziną i w trudnych chwilach powinniśmy się wspierać, a nie kłócić się i walczyć ze sobą. Jeżeli Alicja miała problemy w komunikacji z trenerami kadry, powinna kulturalnie podziękować za współpracę i odejść w swoją stronę.

Jak wyglądają Twoje najbliższe plany?

Teraz będę miał 10 dni roztrenowania, udam się na zasłużone wakacje, bo po tak ciężkim sezonie muszę odpocząć fizycznie i psychicznie. O dalszych swoich planach na razie nie chcę mówić. Na pewno będę ciężko pracował. Wiem co muszę zrobić, aby dogonić świat.

foto: Andrzej Szkocki