Wywiady

Piotr Woźnicki - W Polsce nie słucha się autorytetów

Marcin Ryszka 2015-04-02 21:57

Piotr Woźnicki to bez wątpienia jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiego pływania. Jak wspomina czasy największych sukcesów Pawła Korzeniowskiego w barwach macierzystego klubu? Co sądzi o obecnym szkoleniu młodych pływaków? Trener Unii Oświęcim, opiekujący się także kadrą narodową juniorów, udzielił wywiadu naszemu portalowi. Przekonajcie się co z niego wynikło! Miłej lektury!

Trenerze, bardzo dziękuję za poświęcenie chwili na rozmowę. Nim jednak przejdziemy do pytań o sprawy bieżące, chciałem zapytać, jak rozpoczęła się trenera przygoda z pływaniem?

Jeśli chodzi o pływanie w moim życiu, to od dziecka jestem związany z Oświęcimiem. Tu trenowałem, aż do klasy maturalnej. Nie miałem jakichś spektakularnych wyników, moje ambicje na pewno były większe. Zawsze byłem dość uzdolniony sportowo i po ukończeniu szkoły średniej rozpocząłem studia na AWF. Później, w 1998 roku, trafiłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Oświęcimiu, gdzie pracuję do dzisiaj. Zresztą ciągle czynnie uprawiam sport, startuje w biegach długodystansowych i triathlonie. Uważam że trener powinien mieć ciągły fizyczny kontakt ze sportem, wtedy zupełnie inaczej patrzy na przebieg procesu szkoleniowego swoich zawodników. Przykładowo idąc na trening po ciężkim własnym treningu na rowerze, wiem co to kryzys podczas treningu, ale też wiem, że na drugi dzień wszystko może wyglądać zupełnie inaczej. Trener nie może zapomnieć jak smakuje pot wylany na treningu.

Najbardziej znanym wychowankiem oświęcimskiej placówki jest Paweł Korzeniowski. Czy obecnie widzi trener wśród uczniów potencjalnych następców Korzenia?

Na pewno mamy kilku bardzo uzdolnionych pływaków. Każdy zna Wojtka Wojdaka, który pływa na bardzo wysokim poziomie. Teraz nawet w ciągu sezonu pływa bardzo blisko minimum olimpijskiego (ostatnio 15:15 na zawodach w Danii), także można mieć nadzieję, że w danym czasie wypełnienie tego kryterium będzie tylko formalnością. Wojtek to nie tylko bardzo dobre wyniki, ale również wzór zawodnika. Jego nie trzeba nakłaniać do ciężkiej pracy. Jest wypływanym zawodnikiem i w Oświęcimiu mocno wierzymy, że nawiąże do największych sukcesów znanych zawodników w naszym kraju. Jest również Michał Poprawa, który jest już absolwentem naszej szkoły, ale trenuję ciężko i próbuje nadrobić stracony czas, który poświęcił na odbycie szkolenia wojskowego w minionym roku. Mamy nadzieję, że on też wypełni minimum na Igrzyska do Rio. Dodając do tego „nieśmiertelnego” Pawła Korzeniowskiego, na Igrzyskach w Rio mielibyśmy trzech absolwentów naszej szkoły. To doskonałe podsumowanie oświęcimskiego systemu szkolenia. Świadczy to nie tylko o dobrym szkoleniu młodzieżowym, ale głównie o tym że zawodnicy szkoleni u nas osiągają wyniki w właściwych momencie swojej kariery sportowej. 

Paweł Korzeniowski, będąc jeszcze uczniem szkoły, zajął najwyższe miejsce jak do tej pory na igrzyskach olimpijskich, uplasował się tuż za podium. Jak trener wspomina te czasy?

Na pewno mam tę satysfakcję, że prowadziłem takiego zawodnika jak Korzeń. Tacy sportowcy nie trafiają się zbyt często. Pamiętam, że po samym wyścigu w Atenach był we mnie duży niedosyt. Wiedziałem, że medal był bardzo blisko. Jak okazuję się dzisiaj, było to najwyższe miejsce Pawła na igrzyskach. Między Atenami, a Pekinem Paweł zdobył złoty medal mistrzostw świata i był jednym z kandydatów do medalu w stolicy Chin. Nie wszystko poszło tak, jak zakładano. Przyczyn jest na pewno kilka. Zawodnicy, którzy byli objęci szkoleniem centralnym od samego początku, czyli po Igrzyskach w Atenach, osiągali znakomite wyniki w okresie pomiędzy igrzyskami. Jednak docelowy start, jakim miały być zawody w Pekinie, daleki był od oczekiwań. Oceniając to po latach, można w skrócie powiedzieć, że taki system szkolenia dał super efekty, ale w dłuższej perspektywie był ciężki do wytrzymania dla nas wszystkich. Po prostu tak duża ilość dni szkoleniowych poza środowiskiem, w którym na co dzień żyjemy sprawiła, że zgrupowania przestały być czymś wyjątkowym i przestały pozytywnie bodźcować zawodników w ich rozwoju sportowym. Myślę, że najlepszym systemem szkolenia jest połączenie szkolenia miejscowego ze zgrupowaniami kadry narodowej, gdzie zawodnicy we właściwych okresach maja okazję rywalizować z kolegami o podobnym poziomie sportowym. Niemniej w tamtych latach żaden z zawodników polskiej czołówki nie miał na co dzień możliwości trenowania na basenie 50-cio metrowym. Nie było więc wtedy innego wyjścia. Ważne jest również to, że pokazaliśmy, iż w Polsce można wyszkolić całą grupę zawodników światowej klasy. Kolejną sprawą, o której najbardziej nie lubię rozmawiać, to technologia w pływaniu. W Pekinie nasi zawodnicy startowali w strojach Diany, a już wtedy czołówka światowa pływała w LZR-ach. Wtedy w Pekinie myślałem, że to nie ma większego znaczenia i dopiero w erze „kosmicznych Jakedów” zrozumiałem, jak wiele może od tego zależeć i że również ten fakt mógł mieć znaczenie w tym, że ciągle brakowało nam po kilka dziesiątych sekundy do sukcesu podczas tych Igrzysk. Kostiumy same nie pływają, to oczywiste, ale w sytuacji „na styku”, przy małych różnicach na mecie, maja znaczenie.

Jest trener odpowiedzialny za szkolenie juniorów w Polsce. Zakończyły się rocznikowe mistrzostwa Polski. Jak oceni trener ich poziom?

Doszło do takiej sytuacji, że juniorzy docelową imprezę, czyli Igrzyska Europejskie w Baku, mają na długiej pływalni, a minima wypełniali na krótkiej. Oczywiście przeliczyliśmy wyniki odpowiadające minimum na długim na basen krótki, według punktów FINA, ale to nie jest jednak to samo. Wiadomo, że basen 25m jednych zawodników faworyzuje, a drugich dokładnie odwrotnie. Więc nie było to idealne rozwiązanie, ale ze względu na  terminy zgłoszeń do Igrzysk nie mieliśmy innego wyjścia.  Polsce zostało przyznane 29 miejsc. Nam wydawało się, że to bardzo duża liczba, minima były wymagające, a jednak do stolicy Azerbejdżanu pojedzie 27 zawodników z naszego kraju.
Cieszę się, że to tak szeroka grupa i będzie z kim pracować. Fajnie, że jest kilka niespodzianek, to zawsze cieszy. Oczywiście na wyższym poziomie pływają chłopcy, ale to od pewnego czasu rzecz normalna w naszym kraju. Na pewno będziemy starać się wypaść w Baku jak najlepiej, ale musimy pamiętać o tym, że to są dopiero juniorzy i prawdziwe sukcesy są jeszcze przed nimi. Ja nie zachwycam się wynikami w kategorii juniorów, niektórzy wręcz mówią że ciężko mnie zadowolić rezultatami. Zależy mi  szczególnie na tym, żeby zawodnicy w tej kategorii byli przygotowani do osiągania maksymalnych rezultatów podczas dalszych etapów szkolenia, rozumieli na czym polega trening sportowy i umieli właściwie trenować.

W środowisku polskiego pływania często można spotkać się ze zdaniem, że polska młodzież jest poddawana zbyt dużym obciążeniom jak na swój wiek, co później nie pozwala zawodnikom w wieku seniorskim odnosić sukcesy. Co na ten temat myśli Piotr Woźnicki?

Jest to na pewno prawda. Na to wpływ ma bardzo wiele czynników i w interesie każdego z nas powinno być, aby to zmieniać. Muszę powiedzieć jedną sprawę. Nie chcę być źle zrozumiany, ja nikogo nie atakuję, ale w Polsce niestety nie słucha się autorytetów, wręcz odwrotnie. Jeśli ktoś coś osiągnął, nawet nie chodzi tu tylko o pływanie, ale załóżmy, że człowiek coś posiada, to od razu wszyscy zakładają, że na pewno albo ukradł, albo skombinował. Niestety podobnie jest w pływaniu. Mamy przecież w Polsce trenerów, który trenowali mistrzów świata, jednak ich zdanie bardzo często jest postrzegane jako wymądrzanie się. Nie wiem dlaczego zamiast czerpać z ich doświadczeń z pracy z polskimi zawodnikami szukamy rozwiązań gdzie indziej. Przykre jest to, że zdanie zagranicznych trenerów jest znacznie wyżej cenione od tych z Polski.
Organizujemy wiele konferencji dla trenerów, gdzie pokazujemy drogę czołowych zawodników od samego ich początku i to jak byli prowadzeni. To naprawdę nie jest wymądrzanie się i chwalenie swoimi osiągnięciami. Takie spotkania robi się dla dobra polskiego pływania, tak aby każdy z uczestników konferencji mógł to poznać i wprowadzić do swojego programu korzystając z doświadczeń innych. Nie da się skopiować żadnego programu w całości, ale od każdego można się czegoś nauczyć. Przyznam, że ja cały czas korzystam z wiedzy innych trenerów, nie tylko pracujących w pływaniu, starając się to wykorzystać  w codziennej pracy.  Często bywa tak, że w wieku juniorskim trafia się zawodnik w jakimś klubie X, istniejącym dopiero kilka lat. Zrozumiałe jest to, że są wtedy duże ambicje trenerów i presja środowiska (szczególnie rodziców).
W dzisiejszych czasach cierpliwość nie jest w cenie, liczy się tu i teraz, więc nie czekamy z bodźcami treningowymi do właściwego wieku, strzelamy z armaty bez ostrzeżenia. Efekty są super, tylko czasem zawodnik nie umie pływać dobrze technicznie, a często  nie kształtuje tego co powinien w danym wieku. Pamiętajmy o tym , że dopiero wtedy będzie dobrze w polskim pływaniu jak każdy z nas będzie miał właściwe miejsce w szeregu, będzie robił to co do niego należy,  cierpliwie czekając na efekty. Cierpliwie i systematycznie, we właściwy, zaplanowany sposób, z bieżącą kontrolą procesu i wyciąganiem wniosków z sukcesów i porażek. Wtedy doczekamy się sukcesów w seniorskim pływaniu.
Czasem dochodzą do mnie takie informację, że ciężko w to uwierzyć.  Zawodnicy mający 13-14 lat są trenowani za pomocą tak specjalistycznych metod, których my w Oświęcimiu nawet jeszcze w liceum nie stosujemy. Mają natomiast problem z pływaniem wszystkimi stylami i z realizacją prostego, tlenowego zadania. Jak nie zrobimy tego wtedy, kiedy trzeba, to pewnych rzeczy nie da się już nigdy nadrobić. Pewnie większość trenerów to wie, ale część z nich pomimo to brnie dalej tą ślepą uliczką. Czasem nie wiem jak zmienić to myślenie, jedyną szansą jest tłumaczenie, bo jak nas uczy historia w Polsce, nakazem wiele nie da się zrobić.
Pamiętajmy również o tym jak wielka jest  w tym rola rodzica. Często niestety jest tak, że to oni sami wymuszają na trenerze, aby ich dziecko osiągało jak najszybciej wyniki oraz przesadnie pompują przysłowiowy balonik. Naprawdę nie jest celem sportowego życia to, aby w wieku 14 czy 15 lat przywozić po kilka złotych medali z mistrzostw Polski. Trzeba pamiętać o rozwoju zawodnika i być cierpliwym. Paweł Korzeniowski jest dobrym tego przykładem. Korzeń był późno rozwojowym pływakiem, ale już w wieku 12-13  lat osoby znający się na pływaniu w Oświęcimiu wydziały w nim ogromny talent, który w końcu wypalił. Wtedy jednak trzeba mieć trenera, który to rozumie i potrafi wytłumaczyć tej młodej osobie że jego czas nadejdzie, znaleźć mu takie cele, aby się nie załamał i nie skończył przedwcześnie przygody ze sportem. Na szczęście wtedy trenerem Korzenia był Przemek Ptaszyński,  a to człowiek, który czuje sport podobnie do mnie, więc można było być o to spokojnym. W wieku już prawie 30 lat Paweł ciągle poprawia swoje życiówki.
Do tego trzeba właśnie dążyć, aby zawodnik mógł poprawiać się przez całą swoją karierę i utrzymywać się w czołówce światowej przez lata. Żałuje tylko, że cały czas powtarza, że to już koniec z 200 delfinem. Ja doskonale wiem, że jak on się uprze to często nie ma na to siły. Szkoda, bo to zawodnik urodzony do tego dystansu. Niemniej trzeba z wielkim szacunkiem podchodzić do tego zawodnika. Od 2003 roku jest w światowej czołówce, non stop bez żadnej przerwy przez 12 lat. Czekam na kolejnego polskiego pływaka, który będzie w stanie to powtórzyć.

Jakie należy zdaniem trenera wprowadzić zmiany, aby polskie pływanie z roku na rok coraz bardziej się rozwijało?

Na pewno mamy problemy z płynnym przejściem zawodników z wieku juniora do seniora.
Ja myślę, że juniorzy nie tylko są poddawani zbyt dużym obciążenia fizycznym, ale również psychicznym. Środowisko, trenerzy, rodzice wywierają dużą presję, że musi wypełnić minimum na te czy inne zawody. Taki pływak musi ciągle mierzyć się z nadmierną presją otoczenia.
Po wejściu w wiek seniora jest na pewno trudniej wypełniać minima na główne imprezy międzynarodowe. Jest widoczny przeskok w wynikach do osiągnięcia. Niestety, jeśli zawodnik w pierwszym roku seniorskich występów nie wypełni minimum na docelową imprezę, spotyka się z wielkim zawodem, szczególnie własnym, bo przecież do tej pory to się ciągle udawało. Nie jest przyzwyczajony do takiej sytuacji i traci niestety motywację do dalszych treningów. Mamy wtedy zamknięte koło. Stawiajmy sobie wysokie cele, ale realne do osiągnięcia, bo inaczej spadamy z wysokiego konia i ciężko zawodnikowi się później pozbierać. Przecież często słyszę, że zawodnik zrobi super czas na kolejnych zawodach, czasami nie podparte jest to żadnymi realnymi przesłankami, po prostu to życzenie zawodnika i trenera. Ja działam zupełnie inaczej. Najpierw trzeba coś zrobić, a potem powiedzieć jak się do tego doszło, próbując  wyciągnąć wnioski na przyszłość.  
Tak jak w rosyjskim przysłowiu „tisze jedziesz, dalsze budiesz” czyli mniej mów, więcej rób a dalej zajdziesz. U nas często bywa odwrotnie.
Rolą trenera jest tak uświadamiać zawodnika, że ważne jest to, aby on się stale poprawiał, aż uda mu się wskoczyć na ten wysoki poziom. Moim zdaniem to jest możliwe, czasem w przeciągu nawet kilku lat, ale większość tych osób już tego nie doświadczy, bo zbyt łatwo się poddaje. Ważna jest cierpliwość i umiejętność przekonania zawodnika do sensu jego pracy, do tego, aby ciągle cieszył się, że uprawia sport, bo jak to potrafi, to jest to ogromny kapitał na przyszłość.

Jakie macie plany szkoleniowe na czas, który pozostał do największych imprez na arenie międzynarodowej dla juniorów w roku 2015?

Jest to dość ciężki okres dla nas, ponieważ zwykle zawody dla juniorów odbywały się w lipcu. Teraz Igrzyska w Baku odbywają się pod koniec czerwca. Musimy pamiętać o tym, że juniorzy muszą zamknąć szkołę  i nie możemy ich skoszarować na 2 miesiące w jednym miejscu.
Plan jest taki, że będą organizowane 2 zgrupowania. Pierwsze na 8 tygodni przed docelową imprezą. Po nim zawodnicy trafiają do swoich klubów. Będę w stałym kontakcie z trenerami i mają oni stworzyć zawodnikom jak najlepsze warunki do trenowania, aby mogli pływać na 50-metrowej pływalni.
Do wymiany informacji ma służyć arkusz obciążeń treningowych, proste narzędzie  które jest dostępne na stronie PZP. Część  trenerów  korzysta z tego programu, ale większość traktuje to jako niepotrzebny wymysł i wpisuje tam rzeczy z kapelusza. Wtedy to zupełnie nie ma sensu, bzdura totalna. Następnie reprezentanci do Baku będą startować na głównych Mistrzostwach Polski, ale ma być to tylko start kontrolny. Jeśli ktoś nie będzie chciał startować, to nie będzie żadnego problemu. Ma być to tylko okazja do startu, sprawdzenie aktualnej dyspozycji, bez żadnej presji na wynik. Wiadomo że lepiej pływać w przygotowaniach na zawodach szybciej niż wolniej, bo wtedy są większe szanse na wynik w zawodach głównych, zawodnik również  wzmacnia się psychicznie. Oczywiście nie ma to polegać na odpuszczaniu do każdego startu, ale rozsądny, zaplanowany proces. Później będzie drugie zgrupowanie, aż do samego wylotu do Baku. Tam na pewno będziemy walczyć o jak najlepsze miejsca. Jak pokazał wielomecz w Izraelu, nasi chłopcy są  mocni i na nich będziemy liczyć w walce o medale. Chcemy stworzyć moce zespoły sztafetowe, bo tak naprawdę to sztafety świadczą o poziomie pływania w danym kraju. Niemniej pamiętajmy o tym, że każdy dobry występ, rekord życiowy buduje dobrą atmosferę i ma pozytywny wpływ na resztę zawodników.
Bardzo dużo zależy od dobrego początku, pierwszych startów. Więc mam też nadzieję, że nasze dziewczyny również będą pływać na wysokim poziomie w stosunku do swoich życiówek  i większość zawodników wróci z rekordami życiowymi z stolicy Azerbejdżanu. Przecież  w pływaniu  zawodnik może zdobyć  nawet 5 złotych medali na takiej imprezie, ale to może zamazywać rzeczywisty obraz poziomu pływania w danym kraju.
Bo czy Litwa jest pływacką potęgą? Pamiętajmy o najważniejszym, to są dopiero juniorzy i prawdziwa kariera dopiero przed nimi. Niemniej zapewne wielu z nich liczy na miejsca na podium.